niedziela, 30 października 2016

Ciasto Cthulhu (dzieła H.P.Lovecraft'a) / Cthulhu Pie (H.P. Lovecraft's works)

Mija rok od momentu, gdy przeglądając Pinteresta za jakimiś niezwykłymi, Halloweenowymi wypiekami, natrafiłam na niezwykle prosty, ale interesujący ze wszechmiar pie. Posiadał on spód, czyli crust, posiadał nadzienie owocowe i posiadał ozdobnie wycięty wierzch. Niby prościej już się nie da, ale prawdziwa niezwykłość tego ciasta polegała na tym, że ten wierzch był w kształcie Cthulhu - Wielkiego Przedwiecznego, ojca wszelakich monstrów i demonów, w kształcie olbrzymiej ośmiornicy. Nazwę Cthulhu kojarzy każdy, kto słyszał o H.P. Lovecrafcie - pionierze potwornego fantasy. Nawet jeśli nie lubi książek o tej tematyce. Być może oglądał bowiem film... mało opowiadań mistrza zekranizowano? Może chociażby jest graczem RPG i kiedyś natknął się na sławny "Zew Cthulhu"? Ale jeśli myślicie, że to koniec, to jesteście w błędzie. Gry! Planszówki, gry komputerowe... ba, sądzę, że nawet i puzzle Cthulhu są, skoro stworzono maskotkę tego kultowego monstrum, a także trafił jako temat przewodni arcyzabawnej gierki "Munchkin", gdzie trafiają tylko prawdziwe monstra popkulturowe naszego świata. Żyć w nim i nie spotkać się z Cthulhu, chociażby z widzenia, nie zagłębiając się w tematykę jest niemożliwością. Nic więc dziwnego, że trafił i w ostatnie miejsce, w jakim się spodziewała go zobaczyć, to jest do kuchni. I to nie w postaci macek smażonych na masełku.
A sam Cthulhu pojawia się po raz pierwszy w serii opowiadań wspomnianego wyżej Lovecrafta, posiadając wiele imion, poza Wielkim Przedwiecznym, a to, że świat jeszcze istnieje zawdzięczamy temu, że śpi na dnie Pacyfiku, w cyklopowym mieście R'lyeh i tylko przez sny nawiedza swych kultystów i pojedynczych wybrańców, nie dając światu zapomnieć, że ten czas jakie teraz mają, jest tylko pożyczony. Potworna ośmiornica na nietoperzych skrzydłach jeszcze powróci i obejmie to, co jej należne we władanie...

Ależ się zrobiło mrocznie i Halloweenowo, nie? I nawet posępne wycie wilkołaków w tle skłaczonego bloga nie poprawia nastroju, gdy padł na niego cień Set-Hulha. Zabawa przednia, idealnie na Halloween!:D Wróćmy jednak z dna Pacyfiku na ziemię. A tak konkretniej do przepisu.

Odpowiedzialną za Ciasto Cthulhu, którego zdjęcie jest obecnie niezwykle znanym memem, tym bardziej popularnym obecnie im bliżej do Halloween, jest niejaka Sandy Yoo, której potomek, zaczytując się w Lovecrafcie, poprosił pewnego dnia o ciasto ze swym ulubionym Przedwiecznym. No i wiecie... matka Amerykanka, a więc stawiająca na skróty, artystka, więc czuje bluesa w momencie, gdy natrafia na ciekawy temat... myślę, że nie zajęło jej więcej niż pół godziny obmyślenie przysmaku, o którym od kilku lat ciągle jest głośno. Bo tak po prawdzie, ciężko, żeby było cicho. To monstrum zagina przestrzeń i mackami zżera światy. Myśleć o wypieku z Cthulhu w kategoriach innych niż "megatonalnie wielki" byłoby dużym niedopowiedzeniem. Nawet jeśli jest to tylko proste pie.

Sandy Yoo nie zajęło ono dużo czasu. Główka pracuje, a idąc na skróty, sporo składników miała dosłownie pod ręką. Szczerze, nie mam pojęcia w jakim okresie czasu robiła pierwszy raz to ciasto i czy tam są świeże owoce przez cały rok, ale ja musiałam się nieźle nakombinować nad jej wypiekiem, ponieważ w końcówce października w Polsce nie ma co liczyć na świeże, czerwone lub czarne owoce. Trzeba było użyć mrożonych, a skoro już uparłam się na Ciasto Cthulhu na Halloween, to byle jaka trudność mnie nie zwiedzie. A także i kolejna trudność, bo Sandy użyła mrożonego ciasta gotowego, jakiego w polskim sklepie ni dudu. Oraz następną... i jeszcze jedną... kurde, jak na tak proste ciasto, to Polka może dosłownie wyjść z siebie i zawyć w pewnym momencie jak wilkołak z frustracji - co również uczyniłam!

Bez obaw jednak. Skoro oddaję felkę w wasze ręce, a wraz z felką - przepis, znaczy to, że bez najmniejszych wątpliwości udało mi się pokonać logistyczno-pogodowe przeciwności i ciasto potworne zrobiłam. Wy już aż tak kombinować nie będziecie musieli i dla was faktycznie będzie to czysta zabawa. Bo właściwie, czemu by nie? Gotowanie to strasznie fajna czynność, a jeśli jeszcze wykonujemy portret naszego ulubionego potwora, z ciasta i na koniec będziemy mogli pożreć Wszechpożeracza, mlaskając donośnie, a triumfalnie - amen, alleluja i masło orzechowe, jak powiada mój kumpel:)

Problemy z tym arcyprostym ciastem, jakie napotkałam leżały przede wszystkim w tym, że nie miałam jak użyć zalecanego, mrożonego spodu do tarty/pie. Ponieważ w większości polskich sklepów, (nie wiem, czy warszawskie sklepy też tutaj zaliczać, bo może z racji bycia stolicą, w tym mieście mają coś więcej), jedyne mrożone ciasto, jakie dostaniemy to ciasto francuskie. Bomba! Idealne do wszystkiego, tylko nie do pie, gdzie zachowanie kształtu i nie nasiąkanie sokiem akurat ma znaczenie. Z ciasta francuskiego Cthulhu nie zrobię, to wiedziałam już na początku. A ponieważ innego nie miałam, zabawa pajem dla mnie zaczęła się nie od przygotowywania nadzienia i wycinania kształtu, a żmudnego rozkminiania, jakiego typu ciasto pudełkowe autorka używa na swym filmiku (nota bene, jest to jedyne, zapisane źródło przepisu i nawet tam nie ma podanego typu ciasta na pie; możliwe, że dla nich oczywistością jest, że ciasto na pie to takie i takie, nikt nie musi znać nazwy, każdy kupuje w sklepie "ciasto na pie"... kurwa mać...). Marka Pillsbury, jak się okazało. Ale i to nie ułatwiło roboty, bo na zidentyfikowanym pudełku TEŻ nie było nazwy, więc musiałabym na oślep wybierać z co najmniej dziesięciu rodzajów rozmaitych, domowej roboty spodów do pie, jakich się używa powszechnie. Ale ja nie chadzam na oślep, o nie. Więc grzebałam kolejną godzinę tym razem patrząc po zdjęciach i w pamięci mając wskazówkę, że nie może zanadto rosnąć, a ciasto mrożone Sandy lekko się napusza podczas podpiekania. Na ostatniej prostej miałam już tylko jeden typ - a mianowicie tajemnicze ciasto typu "flaky". Listkujące, o którym wspominałam przy okazji Apple Pie. Ale to ciasto, nie mające polskiego odpowiednika (również się listkuje, jak francuskie, ale mniej), musiało mniej rosnąć, nie stracić kształtu. I szukaj, pani, kolejną godzinę, tym razem przepisu na cięższy "flaky crust"... miałam już dosyć, szczerze. Tak to jest jak człowiek się na coś uprze i pokonuje go nie pech w kuchni, a zwykłe przeszkody logistyczne. Jednakże wtedy ponownie przypomniałam sobie Apple Pie, gdzie miałam niemal tę samą jazdę. Potupało się zatem na kilka przepisów obiecujących, a następnie otworzyło swoje ciasto z jabłkami i absolutnie ulubionym spodem do pie. I wiecie co się okazało? Że to całe, cholerne szukanie było psu na buty, bo poszukiwany spód do ciasta Cthulhu miałam na własnym blogu! Inne przepisy różniły się co prawda minimalnie od tego, ale to było bez wątpienia to.

Zabawa, tak?! No to i zrobiłam sobie zabawę, szczerze. Skoro ciasto było, nadzienie właściwie było tylko minimalną przeszkodą. Świeże borówki Sandy zastąpiłam mrożonymi wiśniami o morderczo krwawym kolorze, a ponieważ mowa była o tym, by ciasto nie nasiąkało zanadto sokiem, a z mrożonych będzie go od cholery - do owoców z cukrem dodałam nieco mąki ziemniaczanej, zagęszczając strukturę całego nadzienia. Smak został, objętość również, a dodatkowy efekt, jakoby Cthulhu z wierzchu siedział na krwawym, lśniącym łożu z oślizgłego... nie wiadomo czego, tylko podbił mi walory artystyczne. I jakże pasuje do Przedwiecznego, który straszył bohaterów z lat dwudziestych Lovecrafta do tego stopnia, że starczyło na Cthulhu spojrzeć raz, by stracić rozum.

Niemniej z ciastem Cthulhu jedyna strata jaka wam grozi, to strata głowy na jego punkcie, bo po pokonaniu tych kilku trudności faktycznie, absolutnie prosto się je robi, nadzienie smakuje cudownie, a poszukiwaczom przygód w lovecraftańskim świecie na pewno posmakuje macka, albo paszcza Cthulhu na jego wiśniowo-krwawym łożu, zaś ten, który dotrwa do końca rozgrywki (na przykład jeśli będziecie akurat grać w "Posiadłość Szaleństwa" - strasznie fajna planszówka, polecam), żywy i w miarę nie szalony - dostanie głowę potwora na srebrnej misie:D I jaki klimat, poza walorami smakowymi, och, ach!:D H. P. Lovecraft zdecydowanie by pochwalił.

A my, korzystając z tego, że Halloween już w poniedziałek, łapiemy za przyrządy i składniki i składamy naszego Przedwiecznego do kupy.


Przepis wzięty z oryginalnego filmiku Sandy Yoo. Został jednak na tyle mocno zmieniony, by Polka mogła go wykonać, że...hmmm... nie sugerujcie się nim poza fragmentem, w którym pokazywane jest składanie Cthulhu do kupy z wyciętych z ciasta części, jakoś tak w 8 minucie, 56 sekund.

Cthulhu Fhtagn!

Please scroll below for the "red" recipe in English version:) 



Składniki:

Spód i wierzch:
Wykonujemy ciasto według przepisu na spód z Apple Pie, znajdującego się pod tym linkiem. (Mieszkańcy UK/USA mogą, jeżeli tak im wygodniej, spokojnie użyć gotowego spodu do ciasta "Pillsbury Pie Crusts" - sztuk dwie w opakowaniu, dla 9 calowej blaszki na pie, chociaż zdecydowanie polecam ciasto domowej roboty z podanego przepisu).

Nadzienie:

750g mrożonych wiśni, wypestkowanych
1 i 1/2 szklanki cukru
1 łyżka domowego cukru waniliowego
1 łyżka mąki ziemniaczanej

Smarowidło z jajka:
1 żółtko
1/2 łyżeczki wody


Wykonanie:

Wykonujemy ciasto według podanego przepisu.

Dzielimy na dwie, równe części, każdą spłaszczamy w dysk i wstawiamy do lodówki, zawinięte w folię na co najmniej godzinę.

W tym czasie przygotowujemy nadzienie.


Wiśnie, pozbawione pestek (wszystkie, za wyjątkiem dwóch, jednakowego kształtu, z których zrobimy oczy) wrzucamy do garnka. Jeżeli nie są wypestkowane, będziemy musieli wyjmować pestki na bieżąco, w trakcie gotowania i rozgniatania 2/3 z nich.

Dwie zachowane wiśnie ostrożnie odkładamy na sitko i pozwalamy im się odmrażać w swoim tempie. Ważne, by zachowały okrągły kształt, więc one akurat powinny mieć pestkę w środku.

Podgrzewamy aż puszczą sok. Dosypujemy cukry i mieszając co jakiś czas, zagotowujemy.

Do wiśni z sokiem dosypujemy łyżkę mąki ziemniaczanej, starannie mieszamy aż nadzienie zacznie nam gęstnieć.

Gotowe, o konsystencji kisielu z dużą ilością owoców, ściągamy z gazu i bezwzględnie studzimy aż będzie zimne. Gorącego nie wolno nam przekładać na ciasto, bo będzie klops.

W czasie, gdy nadzienie nam stygnie, wyciągamy ciasto z lodówki. Najpierw część, jaką przeznaczymy na spód. Rozwałkowujemy ją na okrągło na płachcie folii na wielkość odpowiadającą podstawie formy do pieczenia tarty, plus kawałek na rant. Czyli ok 22-24 cm.

Formę do pieczenia (szklaną albo metalową), o średnicy spodu 20 cm (lub 8 cali), starannie smarujemy masłem.

Piekarnik nastawiamy na 200 stopni.

Rozbełtujemy żółtko z wodą w małym naczyniu, robiąc smarowidło jajeczne do ciasta.

Rozwałkowany na folii spód odwracamy wraz z folią do góry nogami nad formą i ściągamy folię.

Dopasowujemy spód do formy, przyciskając delikatnie ciasto do spodu i brzegów. Zwisające boki odcinamy za pomocą radełka z falistym kółkiem tuż na obrzeżach blachy.

Smarujemy ciasto dokładnie jajecznym smarowidłem na spodzie i bokach. Podpieczone, zrobi nam rodzaj membrany, by nadmiar soku nie wsiąkł w ciasto.

Wkładamy spód na 10 minut do rozgrzanego piekarnika i podpiekamy do delikatnie złotego koloru i upieczonej warstewki jajecznej na wierzchu.

Pozwalamy mu ostygnąć. W tym czasie na folii rozwałkowujemy drugą część ciasta. Tym razem można prostokątnie.

Z ciasta wycinamy najpierw głowę Cthulhu, część macek, skrzydła i oczy, resztę macek i detale (zajrzyjcie na podany wyżej fragment filmiku Sandy, w którym ten proces jest pokazany). Każdą kolejną, wyciętą część oddzielamy od ciasta i odkładamy na talerz do lodówki, by się zbytnio nie rozgrzało.

Gdy nadzienie jest już zimne, a spód da się dotknąć, wykładamy je na ciasto. Następnie z wyciętych kawałków ciasta formujemy na nadzieniu naszego Cthulhu, zaczynając od skrzydeł, potem wykładając fantazyjnie macki, na wierzch kładąc na nieco wyższy stosik nadzienia - głowę. W rozcięcia wyciętych oczu, wkładamy zachowane wiśnie i również umieszczamy na głowie, starannie przyklejając oczy do głowy. Wykładamy resztę detali (również podpatrzcie w filmiku).

Potwora smarujemy pozostałym smarowidłem i wkładamy ciasto do rozgrzanego piekarnika na 30-35 minut.

Po tym czasie wyjmujemy, studzimy w temperaturze pokojowej i wkładamy do lodówki, by zupełnie ostygł i zestalił się.

Serwujemy po czasie chłodzenia, krojąc w każdy, morderczy sposób, na jaki mamy ochotę.

Wesołego Halloween!:)

-------------------------------------------------------

 Ingredients:

Crust:
Make a homemade crust according to the crust recipe for Apple Pie in this post.
(UK/USA readers may also, if they wish, use bought, frozen pie crust - "Pillsbury Pie Crusts", 2pcs in a pckg, for 9'' dish, although I still reccomend making a homemade crust, from the above recipe).


Filling:
750g of pitted, frozen cherries
1 and 1/2 cup of sugar
1 tblspn of homemade vanilla sugar
1 tblspn of potato flour

Eggwash:
1 egg yolk
1/2 tspn of water


The making of:

Make a crust according tho the instructions in the given recipe.

Divide the ball of dough in two halves, flat both to the disk form, cover with a tin foil and put the into the fridge for at least 1 hour.

Make a filling.

Pour frozen, pitted cherries (all but 2 fruits, about the same size, which will be necesarry to make Cthulhu's eyes), into the pot. If the stones were not removed before frozing the fruits, we remove them while cooking and mashing 2/3rd of them, while making the filling.

Put those 2 saved cherries into a little strainer and let them defrost in its own time. They should hold a round shape so it would be nice if they still had stones inside.

Cook the cherries in the pot until they drain juices. Add the sugars, mix from time to time, and boil them.

Add potato flour and mix it alltogether until the filling starts to become thick.

Remove the filling from the cooker and cool it until it is cold. Do not pour warm filling on the pre-baked crust.

While the filling is cooling down, remove the crust for the bottom part of Cthulhu pie from the fridge. Roll it on a sheet of a tin foil into the circle, matching the size of your baking dish, plus the sides, around 9-9,5''.

Butter 8'' glass baking dish.

Heat the oven to 392 degrees Fahrenheit.

Mix egg yolk with water, creating your egg wash.

Take rolled on a tin foil circle of dough and flip it above the baking dish, fashioning it to fit the rims. Carefully remove the foil.

Press the dough to the bottom and sides of a dish. Cut the excess parts with a zigzag pastry wheel.

Smear the egg wash on the bottom and sides of the crust. Prebaked, it will create a shield for the crust, so it did not  become too soggy of the cherry juice.

Put the baking dish into the oven and bake for about 10 minutes, until light golden colour, and baked egg wash on the surface.

Remove it from the oven and cool a bit. At the same time roll the other part of the dough. Rectangular if you wish.

Cut the head of Cthulhu of the rolled dough, then part of tentacles, wings and eyes, the rest of the tentacles and some details (check how to do it on Sandy's video, in the mentioned above timing). Each part that you cut off, remove from the rest of the dough, and put to the plate in the fridge, so it was cold.

When the filling is cold, and the pre-baked crust possible to touch, fill the crust with the filling. Then create your Cthulhu out of the parts that you cut off the dough, on the surface of a filling, starting with a wings, then a tentacles, curved fantastically, then the head put on a slightly bigger pile of a filling. Put 2 saved cherries into the slits made in the Cthulhu's eyes and fit them on the monsters head. Fashion the rest of the details on the pie (also check how to do it nicely on Sandy's video above).

Smear the rest of an egg wash on a monster, and put the pie into the hot oven for 30-35 minutes.

Remove the baked pie from the oven, cool it in a room temperature until it is just slightly worm, and put it to the fridge for at least 1 hour.

Serve it, after chilling, cutting the Cthulhu Pie in every, morderus way, you might thing of:)

Happy Halloween, you guys!:D