czwartek, 4 lutego 2016

Klasyczna francuska zupa cebulowa/ Classic french onion soup

Bywa tak, że pewne rzeczy prześladują nas od dłuższego czasu. Już o tym wspominałam przy okazji innego przepisu. Jak upierdliwy kawałek piosenki, albo psia kupa do podeszwy, przyczepiają się, chodzą za tobą ( i śmierdzą z niezidentyfikowanej lokacji, w przypadku psiej kupy, jeśli jeszcze nie wiemy, że postanowiła stać się naszym przyjacielem na zawsze), dręczą w snach i natykasz się na nie na jawie w najmniej spodziewanych miejscach.
Taka sytuacja miała się z zupą cebulową i moją osobą na przestrzeni ostatnich trzech lat. Niby nie śniła mi się codziennie, ale dacie wiarę, że chodziła za mną i wyglądała z tła różnych, przypadkowych wydarzeń  jak diabeł z pudełka? Jeszcze w jakimś przypadkowym programie kulinarnym można znieść, jeśli się na nią trafi. Także i w gazecie, gdy łypnie na nas okiem. Na wyjeździe w restauracji też się jej spodziewamy, szczególnie, gdy zamawia ją zaciekawiona druga połówka i potem narzeka, że dostała herbatę o smaku cebuli, zakopaną pod toną wyrobu seropodobnego, a nie zupę cebulową.
Ale, że w filmie, na który się czaimy od lat, ale nigdy nie było okazji go obejrzeć? No to już jest jakiś znak! Poza tym małżonek ukochany przeszedł na dietę i zrzędzi, że nic mu nie wolno jeść dobrego ( dziś będzie apogeum, powiadam wam, bo Tłusty Czwartek, a on ma zakaz na tłuszcze, cukier i ogólnie ciastka), więc ja, jako dobra małżonka chcąc mu jakoś dogodzić w godzinie (miesiącach) próby, zapytałam się, co by chciał na obiad, to mu wersję dietetyczną zrobię. I co on odrzekł? Francuską zupę cebulową. "Les Miserables", którzy są właśnie tym filmem, jaki chciałam obejrzeć i wypłynęli znowu niedawno z otchłani rzeczy "do obejrzenia w przyszłości", tylko podbili tę decyzję.

Jak zwykle, zaczęłam od jak najdokładniejszego zbadania tematu.
Zupa cebulowa to klasyk kuchni francuskiej. Absolutny, stary, wywodzący się z czasów rewolucji, albo i jeszcze dawniej. Typowa zupa dla biedaków, jak podają różne źródła. Cebula przecież nie jest droga, rośnie masowo, zdrowo i na ugorze, a jedynym, dodatkowym, klasycznym składnikiem jest wywar mięsny i tłuszcz, na którym się maceruje cebulę. Zaś kawałek suchego chleba dopaść mógł każdy żebrak we Francji raz na jakiś czas.
Nie wiadomo kiedy z potrawy ubogich ewoluowała na stoły bogaczy i z Francji powlekła się na cały świat, ale powiem wam, że w procesie tej wędrówki i ewolucji nie zmieniła się za wiele. Nadal jej składnikami są cebula, wywar mięsny i kawałek chleba, pływający na wierzchu jak ostatnia ostoja rozumu na morzu rozpaczy. Dla smaku dodano tylko ser, który obecnie jako jedyny w kółko widać na wszystkich przepisach na zupę cebulową. Zatyka garnczki, wypływa z misek podpieczoną masą, nie widać spod spodu ani bagietki, ani zupy (prywatnie uważam, że w ten sposób ludzie ukrywają niedoskonałości zupy, ser wygląda ładnie, a zupa pod spodem... nikt przecież nie zajrzy pod sfotografowany ser:D).
A to przecież zupa, a nie ten ser są tu głównym bohaterem. Zupa, jej niesamowity smak długo karmelizowanej na prawdziwym maśle cebulki, okraszona szczyptą podstawowych przypraw. Zupa, której smaku zdecydowanie nie powinien maskować żaden ser.
Dlatego też ja, w ramach powrotu do źródeł zupy cebulowej i w hołdzie filmowi "Nędznicy" z 2012 - przejmującym, i mimo, że nadmiernie musicalowym, to jednak zrobionym prawie dobrze, niemal oddającym nastrój i geniusz książki Victora Hugo - postanowiłam nie zakrywać tego cebulowego dobra żadnym serem.

I wiecie? Ten ser jest tam potrzebny jak psu na buty. Zupa broni się smakiem tak genialnie, że wszystkie dodatki, poza kawałkiem podpieczonego chlebka, pływającego na powierzchni, nie są jej potrzebne. Słodycz karmelizowanej cebuli, delikatny maślany posmak tłuszczu, podbicie bulionem z kurczaka... nie wiem... dla mnie to smak tej biednej Francji, jaką widzimy i o jakiej czytamy w Nędznikach. Biednej, nieszczęsnej, ale ciągle podnoszącej głowę i broniącej się. Kto by przypuszczał, że biedota będzie w stanie się wyzwolić? Kto by przypuszczał, że prosta zupa z cebuli będzie lepsza od większości zup, jakie kosztowałam?
Świat jest pełen niespodzianek... starczy tylko czasem otworzyć na nie oczy:)

Oto ona przed wami. Fantastycznie prosta (chociaż przez to i bardzo łatwa do schrzanienia) francuska zupa cebulowa w klasycznej, podstawowej odsłonie.
Przepis stąd. Trzymałam się go bardzo dokładnie (minus dodatek alkoholu i sera) i wam radzę to samo, szczególnie jeśli chodzi o czas karmelizacji cebuli. Skróty wcale nie wyjdą zupie na dobre.

Please scroll below for the "red" recipe in english version:)



Składniki:

5-6 dużych żółtych cebul
6 łyżek masła
sól i pieprz do smaku
2 litry bulionu z kurczaka (może być z kostki Knorra)
1 liść laurowy
porządna szczypta tymianku
1 łyżeczka octu winnego
kilka kawałków chleba z którego zrobimy grzanki
czosnek i odrobina masła do grzanek


Wykonanie:

Cebule obieramy i kroimy w krążki.

Masło topimy na dużej, teflonowej, głębokiej patelni (odradzam ceramiczną, bo się cebula nie skarmelizuje jak należy), wrzucamy na nie cebulę i na większym gazie, mieszając, smażymy aż zmięknie. Około 8 minut.

Następnie zmniejszamy gaz na średni i często mieszając karmelizujemy cebulę przez 1-1,5 godziny, do momentu aż uzyska przyjemny, złoty kolor. Może to potrwać nawet i 2 godziny, ale nie powinna być pod koniec karmelizacji ani blada ani twarda. Poczujemy też zdecydowanie słodką woń karmelo-podobną, gdy cebula będzie prawie gotowa. W przypadku gdyby podczas karmelizacji sok z cebuli chciał się nam przypalać, drapiemy boki i dno, ewentualnie wlewamy łyżkę wody, skrobiemy i smażymy dalej. Gdy cebula będzie gotowa doprawiamy solą i pieprzem.

W międzyczasie szykujemy bulion z kurczaka w osobnym garnku. Może być domowy z gotowania kurzych części, może być i z kostek.

Do bulionu dodajemy tymianek i liść laurowy, skarmelizowaną cebulę z patelni, mieszamy i nastawiamy średni gaz pod garnkiem. Pozwalamy się zupie zagotować, potem zmniejszamy nieco gaz, dodajemy ocet i gotujemy jeszcze przez 20 minut.

Wyciągamy liść laurowy z gotowej, jasno brązowej zupy.

Kromki chleba smarujemy cieniutko masłem, nacieramy przeciętym na pół ząbkiem czosnku i grillujemy.

Następnie nalewamy zupę do miski, ostrożnie kładziemy na jej powierzchni grzankę i serwujemy.

Uparciuchy, chcące koniecznie sera, mogą przed położeniem grzanki na zupie posypać ją cienką warstewką startego sera żółtego o ostrzejszym smaku, na przykład salami lub mozarellą. Stopi się, gdy grzanka będzie kołysać się na gorącej zupie.

Bon appetit!

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ingredients:

5-6 large yellow onions, sliced
6 tblspns of butter
salt and pepper for seasoning
2 litres chicken broth (home-made or form stock cube)
1 bay leaf
large pinch of thyme
1 teaspoon cider vinegar
a few bread slices for toasting
1 clove of garlic+ some butter for toasts

The making of: 

Peel and slice the onions.

In a large teflon saucepan (not ceramic, or the caramelization process may not proceed) melt butter over medium-high heat, add onions and fry stirring constantly until softened, about 8 minutes.

Cook, stirring frequently, until onions have a rich golden brown color and smell sweetly, 1 to 1,5 even 2 hours. If browned onion juices on the bottom of the pot threaten to burn, add 1 tablespoon of water, scrap up the browned bits, and continue cooking.  Season with salt and pepper when ready.

Prepeare yourself 2 litres of stock in a large pot.

Addd there a bay leaf, thyme, caramelized onions from the saucepan with all the juices, vinegar and stirr it over the medium heat. Bring to a simmer and continue cooking for the next 20 minutes.

Remove a bay leaf and check the soup colour. It should be at least brown. A perfect one should have a rich, brown bolour.


Butter the bread clices and rub with halved garlic clove until fragrant. Grill it or toast it.


Serve the soup in separated bowls, putting on the surface grilled toast. Serve hot.

If you can't stand it without the cheese on top of the toast, put some grated cheese on a hot toast (a kind of nicely melting, mozzarella for instance) before putting it onto the soup. The cheese will melt while the toas is in the bowl.

Bon appetit!