Na pewno macie tak czasem, że coś dobrego do jedzenia za wami łazi, męczy, wchodzi w oczy, wizualizując się wszędzie i w końcu jedyne o czym myślicie to zjeść to, kupić albo to zrobić i w końcu znormalnieć. Taka głupia potrzeba placków ziemniaczanych. Zalewajki. Gofra, (szczególnie zimą) z budki, a nie z kawiarni, pierogów ruskich. I jakkolwiek poprzedzające pierogi dania są takimi, że od biedy pędem polecimy do sklepu, kupimy składniki i zrobimy w końcu tego dręczyciela, o tyle z pierogami jest to cięższa sprawa, związana z niemal całodzienną aktywnością w kuchni. Bo trzeba przecież zrobić farsz, potem zrobić ciasto, i najgorsze z tego wszystkiego - lepić pierogi. Dziesiątki pierogów. Siedzieć, dziubdziać się z każdym, by podczas gotowania nadzienie nie wyleciało przez źle sklejony brzeg, i mechanicznie łapać za krążek z ciasta, napełniać, zaklejać, odkładać, łapać kolejny. Razy sto. Nie żartuję. Większość przepisów jest przewidziana średnio na dobrą setkę pierogów i ani żadnej z moich babć, ani mamie, ani mnie nigdy nie wychodziło mniej.
A ulepić sto pierogów znaczy siedzieć w kuchni bite pół dnia tylko nad tym. A gdzie jeszcze gotowanie partiami? W sumie po tym wszystkim to jakoś tak patrzysz na te pierogi czekające przed tobą, parujące, polane masełkiem, z miseczką śmietany obok, patrzysz i stwierdzasz, że w sumie to już ci się nie chce.
A nie chodzi przecież o to, by się zniechęcić robotą, a zaspokoić palące pragnienie w sumie prostej, smakowitej, ale strasznie pracochłonnej potrawy.
Za mną chodziły ruskie od tygodnia. Dzień w dzień, w tym upale wakacyjnym, myślałam sobie, że zjadłabym takie domowe. Nie ze sklepu ani z pierożarni, własnołapne. Ale, mimo, że ze składnikami to nigdy nie był problem, brakowało zawsze czasu. I samozaparcia, by ten pomysł, powracający do mnie jak bumerang, wyrósł ponad zwyczajne chciejstwo. Nie chciało mi się lepić.
Dlatego gdy ostatnio ponownie powróciła do mnie gryząca potrzeba ruskich i nadszedł piątek, skapitulowałam. Ale nie myślcie, że pokornie siadłam do kilkugodzinnego lepienia, niemal mdlejąc z gorąca, i jeszcze potem gotując w zaparowanej kuchni setkę pierogów. Nic z tego. Popatrzyłam na gotowy farsz, a potem na gotowe ciasto i pomyślałam jedną, jedyną rzecz: HAKUJEMY!
Wiecie już do czego to zmierza, nie? Zrobić to, co zaplanowane, ale używając takiej ilości skrótów, obejść i kiksów kuchennych, nie używając półproduktów, jeśli to tylko możliwe, by się nie napracować.
Bo w sumie... problem jest tylko z wykrawaniem tych kółek z ciasta, i lepieniem pierogów. Wszystko co przed tym etapem, właściwie to nie jest żadna robota. Ziemniaki ugotują się same, babranie się z ciastem jest szybkie i przyjemne... tylko to lepienie!
Jak więc już napisałam, zerknęłam na te dwa składniki, które tylko czekały, by zaspokoić mój pierogowy głód, a potem spojrzałam przypadkiem na nie do końca zjedzony pie owocowy w lodówce. Leżał tak sobie, świecił nadzieniem zamkniętym w dwóch warstwach ciasta i nagle zaczął głosić prawdę oświeconą: pieróg przecież też jest zamknięty. Tylko mały i z kółka. A gdyby tak nie wycinać i zrobić nie pierogi, a pieroga? I to absolutnie bez lepienia, w formie do tarty? Taki... dumpling pie, czyli ciasto ruskie pierogowe? No przecież!
Od pomysłu do wykonania, gdy się jest głodnym, droga krótka. Moja kreatywność wybuchła nagle i gdy z pasją atakowałam wałkiem ciasto, już kombinowałam, w jaki sposób wszystko zrobić tak, by ciasto pierogowe przypominało jak najbardziej pierogi w smaku w każdej części, ale było dopieczone, kruche i miękkie, piękne z wierzchu i od środka, smaczne.
Zważcie, gotowanie odpadało, więc mogło wyjść tu tylko pieczenie, ale nie wiedziałam jak typowe ciasto na pierogi się zachowa. Znaczy, każdy wie, co się robi z resztek ciasta po pierogach - Podpłomyki . Ale gdy jest w postaci płaskich kawałków, opiekanych swobodnie z obu stron. W tym przypadku obracanie nie wchodziło w grę - ciasto pierogowe musiało więc zostać podpieczone przed nałożeniem farszu. Dodatkowe kilka minut czekania, ale zawsze mniej niż 3 godziny lepienia.
Ryzyk-fizyk, nie było co czekać. Miałam idealne nadzienie, idealne ciasto, więc zrobiłam to, co mi ułańska fantazja i kreatywność podpowiedziała... i wyszło! Koncertowo, smacznie, nietypowo i po prostu pięknie.
Macie więc, podzielę się z wami pomysłem na zhakowanie pierogi ruskie w formie ciasta, które zajmą połowę tego czasu, jaki poświęcilibyście im w tradycyjnej formie i jedną trzecią całej pracy. Rzecz idealna na obecne upały i cholernie satysfakcjonująca. Już teraz, po samej zapowiedzi na stronie fejsbookowej, spotkałam się z zachwyconymi komentarzami mych znajomych: widać też chcą ruskich, ale odstrasza ich robota.
Cóż, teraz już wymówki nie znajdziecie, by nie ulec swemu pragnieniu i dumpling pie nie zrobić:)
Popatrzcie na to cudo i... zaczynamy!
Please scroll below for the "red" recipe in english version:)
Składniki:
Ciasto:
1kg mąki
oliwa z pestek winogron
sól
1/2litrowy garnuszek z wymieszanymi ze sobą jak najcieplejszą wodą i mlekiem
Nadzienie:
7-10 średnich ziemniaków (odpowiednio 14-20 małych, młodych)
1 średnia cebula
200g sera białego
sól
pieprz
1 roztrzepane jajko
suszona natka pietruszki lub suszony tymianek
Wykonanie:
Obieramy ziemniaki, wrzucamy do garnka, zalewamy wodą aż je przykryje, wsypujemy sól i gotujemy je do miękkości.
Gotowe ziemniaki gnieciemy dokładnie na puree, pamiętając, by było gładkie, bez ziemniaczanych grud.
Drobimy do środka biały ser, mieszamy lub ugniatamy ponownie wszystko razem.
Cebulę obieramy, kroimy w drobną kostkę, podsmażamy na maśle do stopnia jaki lubimy w pierogach (jedni tylko szklą, inni lubią zbrązowiałą). Gotową cebulę wrzucamy do puree ziemniaczano-sernego. Mieszamy lub gnieciemy raz jeszcze, aż wszystkie składniki się połączą, dodając w trakcie soli i pieprzu.
Sprawdzamy smak i konsystencję. Jeżeli jest gładka, a smakowo nam odpowiada, odstawiamy nadzienie na bok, na czas wykonania ciasta.
Na stolnicę wysypujemy mąkę, robiąc z niej górkę, w górce robimy palcami kilka dziurek.
Posypujemy mąkę solą, a w dziurki wlewamy po kilka solidnych kropel oliwy.
Na samym środku górki robimy większą dziurę i w ten otwór wlewamy nieco mieszaniny mleczno-wodnej.
Przy pomocy palców merdamy w tej dziurze, miętosząc ciecz z mąką, aż w palcach znajdzie się nam gruda miękkiego ciasta. Ugniatamy ją do momentu aż przestanie się lepić do skóry, odkładamy na bok i ponownie w otwór w mące wlewamy trochę mleka z wodą, poszerzając stopniowo krąg, gdy coraz więcej mąki wpadać zacznie do dziury.
Proces powtarzamy, do poprzedniej grudki ciasta dołączając kolejne, w ten sposób uzyskane, aż w końcu otrzymamy solidną kulę miękkiego ciasta, a z górki mąki i garnuszka z wodą i mlekiem nic nam nie zostanie.
Lekko oprószamy stolnicę mąką i dzielimy kulę ciasta na dwie równe części.
Wałkujemy wpierw jedną cieniutko tak, by uzyskała średnicę naszej formy na tartę wraz z brzegami i naddatkiem.
Nastawiamy piekarnik na 180-200 stopni Celsjusza.
Formę na tartę wykładamy folią do pieczenia, następnie wykładamy na nią krąg ciasta, przylepiając je do dna i brzegów. Naddatki, jakie na pewno zawisną nam nad brzegiem, odcinamy, zgniatamy w kulkę i zostawiamy w misce. Przydadzą się do innej potrawy.
Na ciasto wykładamy płachtę papieru do pieczenia i wysypujemy na niego groch, szklane kulki, fasolę, obciążając spód, który będziemy podpiekać, by nie wyrósł w górę.
Spód wkładamy do piekarnika i podpiekamy aż przestanie być surowy i nieco podeschnie, tak około 10 -15 minut.
W międzyczasie rozwałkowujemy cienko drugą porcję ciasta, która utworzy nam wierzch naszego ciasta pierogowego.
Podpieczony spód wyciągamy z piekarnika, usuwamy papier z obciążnikiem i napełniamy formę kopiato całym farszem ziemniaczano-serowym.
Na wierzch wykładamy rozwałkowany krąg ciasta, mocno przylepiamy do boków i ciasta spodniego, przykrywając ziemniaki. Nadmiar ciasta odcinamy, dołączamy do wcześniejszych resztek ze spodu.
Przygotujemy z nich potem Podpłomyki Staropolskie (przepis już niedługo).
Smarujemy wierzch ciasta dokładnie rozbełtanym jajkiem, posypujemy ziołami i wycinamy ostrym nożem kilka otworków wentylacyjnych na wierzchu.
Wkładamy do piekarnika i pieczemy do momentu aż wierzch będzie pięknie złotawy i lśniący, a boki ciasta okażą się być twarde. Zajmie to około 25-35 minut, zależnie od piekarnika.
Wyciągamy z piekarnika ciasto pierogowe i pozwalamy mu nieco ostygnąć, zanim wydobędziemy je z formy.
Serwujemy, podając trójkąty ciasta w towarzystwie zimnej, kwaśnej śmietany lub kwaśnego mleka, położonej bezpośrednio na porcjach, lub w miseczce obok.
Podgrzane następnego dnia, smakuje jeszcze lepiej.
Smacznego!
------------------------------------------------------------------------------
Ingredients:
Dough:
1kg of all-purpose flour
grape-seed oil
1/2litre mix of hot water and milk (half water and half milk mixed in a 1/2 l cup)
Filling:
7-10 medium size potato (or 14-20 smaller ones)
1 medium onion
200g of farmer's cheese (dry cottage cheese)
salt
pepper
1 beaten egg
dry parsley or dry thyme for sprinkling
The making of:
Wash and peel the potatos, put them into a pot, cover with water, add salt and cook until soft.
Mash the potato into puree, remembering it has to be smooth, without clumps.
Add farmer's cheese in the small bits, once again mash it alltogether or mix.
Chop the onion nicely, then put in on the frying pan with a bit of butter and fry it the way you like it in the puree (some of you may prefer when it is only glazed, the others like it to be browned). Add the fried onion to the potato-cheese mix, and once again mix it, adding salt and pepper to taste.
Check the taste and the consistence of the filling. If it is smooth and you like the taste, then put it aside for the time necesarry to prepare the dough.
Pour the flour on the flat surface, creating a small pile, and make some small holes in it in various places.
Salt the flour and drop some oil into the small holes.
On the center of flour pile, make a bigger hole, and pour there some of milk and water mix.
Working with your fingers, dig into the hole, mixing together the fluid and the flour until you end up with a lump od soft dough in your fingers. Mash it a little until it stops to stick to your fingers, put it aside, and pour again into the hole some more water and milk.
Repeat the process, making more small lumps of dough, sticking it together until you get a big ball of dough, and there is hardly nothing flour and milk with water left.
Lightly flour the surface, divide the ball into two even parts.
Roll the first part thin so it achieved the diameter of your pie dish, together with rims and some extras.
Preheat the oven to 356 - 392 degrees Fahrenheit.
Put a sheet of baking foil onto a pie dish, then put there a rolled dough, pressing it to the bottom and sides. Cut the extra dough, squash it again into the ball and leave it covered. It will find it's use for something else.
Put a sheet of baking paper onto a bottom dough, and pour there glass marbles, dry beans or any other stuff to burden the bottom while it is prebaked.
Put it into the oven and bake around 10-15 minutes until it starts to be dry.
In the meantime, roll the other part of the dough as you did with the first one.
Remove the prebaked crust of the oven, remove the paper and its burden and fill it to the top with potato-cheese filling.
Cover it with the second sheet of rolled dough, and press it to the edges of prebaked crust. Cut off the extra dough and add it to the ball of leftovers. We will use it to make Ye Olde-Polish Flatbreads (check for the recipe later).
Smear the surface of dumpling pie with a beaten egg, sprinkle with dried herbs and cut some ventil holes in the surface.
Put the rough dumpling pie into the oven and bake it until golden and shiny, and the rims appear hard while touched. Depending on you oven - 25-35 minutes.
Remove the dumplig pie of the oven and cool it a bit, before removing from the pie dish.
Serve cut into triangles with a splash of cold sour cream on top, or in a small bowl next to it, to dip.
Reheated the day after, it tastes even better then fresh one.
Cheers!
Znajdziecie tu Bansheekowe felki (mini-felietony ode mnie, czyli od Banshee) o różnych geekowych i nietypowych potrawach z mnóstwa dzieł pisanych (również kodem binarnym), rodem ze srebrnego ekranu, nawiedzających popkulturę. Czy może coś być lepszym tematem na felietony? Gotowanie jest przecież tak fantastyczną podróżą w świat wyobraźni... Będzie ciekawie, będzie zabawnie.Będzie bansheekowo. Zapraszam!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz