こんばんは!
Powyższe krzaczki oznaczają słowo "konbanwa" czyli dobry wieczór w języku japońskim. Zwrot niezmiernie adekwatny, zarówno do zawartości felki, jej bohatera, jak i pory, w której ją piszę. Mamy bowiem sobotę, parę minut po 22, gdy zaczynam pisać tę felkę, więc standardowe "konnichiwa", czyli "dzień dobry", pasowałoby jak dżem poziomkowy do hot-doga z musztardą. Znaczy... ja wiem, że niektórzy uznają takie połączenie za ekscytującą nowość i podnietę dla kubków smakowych i im na przykład bardzo przypasuje po krótkim okresie testów, ale dziwność jest super, bez popadania w nadmierną przesadę, której o wiele za blisko to kiczu i maniery.
Tak więc skoro już się przywitaliśmy, należy od razu na wstępie rzec, że krzaczki w tej felce wcale nie będą jedynym wtrętem azjatyckim, jaki was ukąsi w zadki. Ten post będzie miał wyjątkowo skośne oczy, samurajski kucyk, ale ten prawdziwy, a nie to, co proponuje obecna uliczna męska moda, na co drugim facecie (serio, o co w tych wygolonych skroniach i potylicy, a także antence związanej z resztek na czubku głowy chodzi? Ani to ładne, na większości łbów wygląda jak wielki test przed fryzurą Małej Mi i przede wszystkim powielające się do znudzenia! Jakbym widziała armię klonów, mijając dziesiąte z kolei dziecko miłości upadłego samuraja i Ragnara z serialu "Vikings"...), a także ukrytą gdzieś katanę, kimono i aby nie było nam za starożytnie - wymachiwać będzie gameboyem Nintendo, na którego retro-ekraniku dinozaur Yoshi skacze sobie po pikselowatych platformach gry. Jednakże Sernik-san, którego zaraz wam przedstawię, w żaden sposób nie jest związany z grami, jak sugerowałyby słowa w poprzednim zdaniu. Nie odkryłam go w żadnej mandze, animcu, ani grze. Sernik marmurkowy, na który dziś dostaniecie przepis to efekt wyzwania od mego kumpla Szymona, który niebacznie wysłał mi filmik z "fajnym czymś", gdzie to ciasto robiono, bo pomyślał, że fajnie to wygląda.
Nie mylił się, ciasto jest faktycznie dekoracyjne, i na dodatek smakuje tak niezwykle, że będziecie po sobie spoglądać z zupełnym zaskoczeniem, kosztując tego małego cudeńka, ale jednak nie zdecydujecie się nie dokończyć porcji. Inny wcale nie znaczy gorszy.
A zatem wyzwanie. Challenge na Bantofelkach oznacza, że staję na głowie, by osiągnąć pokazywany mi produkt końcowy własnymi sposobami, czy to dlatego, że kogoś lubię i skłonna jestem spełnić tęskną prośbę, coś komuś obiecałam, czy też dlatego, że sama czuję się zaintrygowana wyzwaniem. W przypadku Sernika-san (podoba mi się ta nazwa, powtórzę ją tu jeszcze wielokrotnie:P) zaskoczeń było naprawdę sporo. Na ten przykład: filmik nie miał dołączonego przepisu. A raczej miał. Po japońsku. Krzaczki wbudowane w klip i to w taki sposób, że po pierwszym obejrzeniu rozumiałam tylko liczby arabskie pojawiające się przy każdym kolejnym stadku japońskiego pisma. Co oni tam dodawali mogłam się domyślać tylko, ale ten problem nie przerósł mnie wcale. Wręcz przeciwnie. Dodatkowy fakt, że i po angielsku nigdzie nie ma tego sernika i wszelakie Pinteresty i Buzzfeedy milczą, podsuwając mi tylko oryginał, tylko podkręcił mi chęć wzięcia się za bary z tym sernikiem.
Pierwsze, co zakapowałam to to, że mamy tu do czynienia z sernikiem na zimno. Bez pieczenia. Znaczy... zakładając, że podkład macie już gotowy kupny, a nie pieczecie sami wcześniej. Serek do sernika był bez wątpienia kremowy - zrozumiałe, ponieważ obecna kultura japońska wyrosła na wzorcu amerykańskim jeszcze w czasach ostatnich samurajów, więc próżno szukać u nich serników z mielonego twarogu. A ten zielony proszek... matcha, proszę państwa. Zmielona na proszek zielona, samurajska herbata, którą nie tylko fajnie jest pić w japońskiej ceremonii herbacianej, ale ostatnio panuje moda na dodawanie jej do różnych fajnych wypieków. Przyznam, że matcha jako produkt cukierniczy średnio mnie przekonywała, ze względu na swój specyficzny aromat. Mocny i bezkompromisowy, sama kwintesencja tego, czym jest japońska herbata. Pomijając fakt, że jest bombą witaminową, bardzo łatwo matcha zabić smak całej reszty potrawy, więc do czegokolwiek dodajecie ten cudowny ekwiwalent zielonego barwnika żywności - czyńcie to z rozwagą.
Mieliśmy więc zidentyfikowany serek, crust, czyli spód z maślanego kruchego ciasta szkockiego i matcha. Ale co to za smołę dodawano dla uzyskania ciemnej barwy spodu i sera - za Chiny Ludowe zgadnąć nie mogłam. Dopiero po dokopaniu się do japońskiej strony z przepisem i przepuszczeniem jej przez translator, dowiedziałam się, że użyto tu ziaren czarnego sezamu (u nas najczęściej spotykanego jako ozdoba sushi) i pasty z tychże ziaren, bardzo popularnej ostatnio do wykonywania wypieków w Japonii. Zresztą u nich to żadna nowość, podczas gdy u nas... no ilu z was wie o czym piszę i wogóle miało kontakt z tym produktem? Założę się, że na tyle mało, że mamy teraz przed ekranami całe rzędy szeroko otwartych z zaciekawienia oczu. Chociaż w sumie mogliście ją jeść nawet, a nie wiecie o tym:) Pasty z czarnego sezamu nie dostaniemy w supermarkecie tak samo jak syropu złocistego z prawdziwego zdarzenia. Nawet i w sklepach z azjatycką kuchnią bywa problem. Można co prawda zrobić własnoręcznie, ale takiej gładkości i jedwabistości pyłu, jaka jest potrzebna by zgrała się nam z gładziutkim serkiem, nie uzyskamy w żadnym moździerzu. Może w food procesorze, który też jednak nie stanowi standardowego wyposażenia każdej kuchni... tylko w sumie po co się mordować, skoro całkiem tanio można ją zamówić przez internet?Szczególnie do jednego, testowego wypieku, by sprawdzić z czym to się je i jak farbuje. Robi na ciemno-szaro, ale za to smacznie:)
No, ale skoro mamy już czwarty składnik z tych tajemniczych, reszta wydawała się zupełnie do oswojenia. Cukier, ekstrakt z wanilii, śmietanka, mleko kondensowane... i gotowe. Niejaki problem mógłby się pojawić w przypadku wymaganych trzech nieokreślonej wielkości kawałków ciastka shortbread ( u nas w sklepach sprzedawanych jako małe ciasteczka deserowe, a nie coś, co można wrzucić na spód ciasta jak Petitki), ale umówmy się - zrobicie sobie blaszkę z mego przepisu na doskonały, prosty shortbread, użyjecie połowę, resztę i tak pochłonie zachwycona rodzina. Nie zmarnuje się absolutnie nic.
Pasta sezamowa, ciastko maślane, matcha... co za bomba smakowa z tego wychodzi? Jedno słodkie, drugie na wskroś szkockie, trzecie niemal ostre... ale jakimś dziwnym sposobem zgrało się ze sobą, chociaż musiałam już od początku zmieniać proporcje, bo pasta z czarnego sezamu w oryginalnym przepisie była inna niż moja, bardziej płynna i japońska niż to, co zakupiłam. Jednak w smaku zdecydowanie musiało być to samo. No i tortownicę miałam większą niż zalecana.
Hell, tysiące rzeczy w tym przepisie mogły nie wyjść i bez bicia przyznam się, że dwa razy ratowałam się jak mogłam, gdy nagle mi coś nie wychodziło jak powinno, nie mając dosłownie żadnej podpory w komentarzach do tekstu, bo ich zwyczajnie nie było. Udało się! Wyzwanie przyjęłam, dokonałam i czuję się z tego powodu tak cholernie dumna i pewna siebie, że zacznę chyba zerkać łakomym okiem na kolejne, niezwykłe, japońskie połączenia smaków, które nie są dobrze już znanym sushi.
A Sernik-san, jak smakuje? Nie jest przesadnie słodki. Niezwykle odświeżający, dzięki matcha, śliczny kolorystyczne, spód świetnie się trzyma razem dzięki paście i ziarnkom czarnego sezamu, a połączenie tych dwóch smaków też daje niezwykłe wrażenia. Gładkość serka i chrupkość spodu, wyskakujące niewiadomo skąd maślane wspomnienia shortbread'a, schowane w większych okruszkach w cieście...
Bajka. Japońska poezja, albo jeden z tych ich ślicznych obrazów jak mgłą malowanych. Takie odnoszę wrażenie, próbując serniczka na nowo za każdym razem. Tak więc jeśli szukacie czegoś, co zachwyci i zaskoczy jednocześnie - polecam Sernik-san. Pod warunkiem, że zjecie go do końca najpóźniej w dzień po pokrojeniu. Mgły też nie są wieczne, a i płatki kwiatów wiśnie nie spadają w czasie święta Hanami dłużej, niż jest im przeznaczone. Krótki lot, zachwyt... a potem wspominanie.
I tak należy również potraktować ten japoński sernik marmurkowy. Zapraszam do zapoznania się z nim i bez obawy... zepsuć go, wbrew pozorom, naprawdę ciężko:)
Please scroll below for the "red" recipe in english version:)
Składniki (na tortownicę o średnicy 16cm):
Spód:
180-200g kruchego ciasta typu shortbread (najlepiej zrobić je z tego przepisu)
1 łyżka ziaren czarnego sezamu
2 i 1/2 łyżki pasty z czarnego sezamu (moja, kupna, była bardzo skoncentrowana i gęsta. Jeżeli macie nieco bardziej płynną, należy zacząć dodawanie jej od 1 łyżki i powiększać jej ilość dodawaną do pokruszonych kawałków ciastka do momentu uzyskania odpowiednio ciemnego koloru)
1 łyżka stopionego masła
Masa sernikowa:
170g serka kremowego (najtaniej będzie wam go zrobić z tego przepisu)
280g słodzonego mleka kondensowanego
50ml śmietany kremówki 30%
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 łyżki proszku z zielonej herbaty - matcha
2 łyżki pasty z czarnego sezamu
1 łyżeczka soku z cytryny
Bita śmietana i listki mięty do dekoracji
Wykonanie:
Wypiekamy ciasto kruche shortbread, zgodnie z przepisem. Studzimy całkowicie, odmierzamy potrzebną ilość i wrzucamy do miski.
Do drugiej miski wsypujemy ziarno czarnego sezamu i rozcieramy go jak najdrobniej.
Za pomocą tłuczka z kulką na końcu kruszymy ciastko do formy proszku, zostawiając i większe okruchy, by przyjemnie nam pochrupywały w cieście. Łączymy okruchy z rozdrobionym czarnym sezamem.
Dolewamy do masy stopione masło, starannie mieszamy.
Na koniec dodajemy pastę z czarnego sezamu i mieszamy wszystko razem do momentu aż spód nabierze ciemnej barwy, a pasta całkowicie połączy się z okruchami i masłem, nabierając konsystencji grubego, mokrego piasku.
Tortownicę o średnicy 16cm wykładamy folią aluminiową aż po brzegi.
Przesypujemy do niej kruchy spód sezamowym i ugniatamy przy użyciu łyżki, mocno przyciskając crust do spodu i profilując tak, by lekko zachodził na boki.
Tortownicę ze spodem odstawiamy na bok, przystępując do właściwej masy sernikowej.
Serek kremowy wrzucamy do miski i roztrzepujemy mikserem.
Po trochu dolewamy mleko kondensowane, cały czas miksując masę.
Dolewamy na koniec ekstrakt z wanilii i sok cytrynowy, raz jeszcze miksujemy.
Ubijamy śmietankę kremówkę z cukrem pudrem na sztywną pianę, dodajemy ją do masy serkowej, ostrożnie mieszamy wszystko razem przy pomocy łyżki.
Dzielimy masę sernikową w stosunku 2:1 czyli 1/3 przekładamy do jednej miski, w drugiej zostawiając 2/3.
Do jednej trzeciej dodajemy proszek matcha i starannie mieszamy.
Do pozostałego serka dodajemy pastę sezamową i również mieszamy starannie, do uzyskania gładkiej masy bez grudek.
Na gotowy spód nakładamy najpierw 4 łyżki zielonego serka w kształt kwadratu, nie rozcierając go, potem kładziemy 4 łyżki ciemno-szarego serka, uzupełniając dziury. Następnie kładziemy kolejno łyżki zielonego i szarego serka na przemian, tym sposobem wykładając całe nadzienie sernikowe na spód. Ostatnią łyżką wygładzamy wierzch sernika.
Sernik wkładamy do lodówki na co najmniej 6 godziny lub na całą noc, by porządnie stwardniał.
Gotowy, kroimy, przyozdabiając każdy kawałek tuż przed podaniem kleksem bitej śmietany, listkiem świeżej mięty i wiórkami zmiażdżonego czarnego sezamu lub ciemnej czekolady.
いただきます!
(itadakimassu)
Smacznego!
--------------------------------------
Ingredients (for 16cm cake tin):
Crust:
180-200g of shortbread (please check this recipe for a homemade, easy shortbread)
1tblspn of black sesame seeds
2 and 1/2 tblspn of black sesame paste (mine was really condensed and hard, but if you have somewhat softer or having a liquid form, you might want to start from 1tblspn, adding more to the crust depending of the colour you achieve with this amount)
1 tblspn of melted butter
Cheesecake filling:
170g of homemade cream cheese (from this recipe)
280g of sweet condensed milk
50ml of heavy cream
1 tsnp of vanilla extract
2 tblspns of matcha powder
2 tblspns of black sesame paste
1 tspn of lemon juice
Whipped cream and fresh mint leaves for decoration.
The making of:
Bake a shortbread according to this recipe. Cool it completely, measure the necesarry quantity and relocate it to a bowl.
Put the black sesame seeds into another bowl and crush it nicely.
Crush the shortbread as well, into the small pieces, leaving some bigger ones, so it crunched pleasantly while you eat the cheesecake. Then mix it with the crushed black sesame seeds.
Add melted butter, mix it well.
Add black sesame paste and mix it again so the crust becomes dark with it and the whole consistence become similar to the one that the wet sand has.
Put a sheet of aluminium foil into the cake tin from bottom to the rims.
Pour the crust inside and preasure it, using the spoon, flattening to the bottom and some to the sides.
Set the cake tin aside, while you prepare the cheesecake filling now.
Pour the creme cheese into a bowl and mix it with a hand mixer nicely.
Add the condensed milk little by little, while still mixing.
Add vanilla extract and lemon juice, mixing it once again.
Prepare the whipped cream out of heavy cream and some confectionar's sugar. Add it to the cheesecake filling and gently mix, using a spoon, with the rest.
Divide the filling in proportion 2: 1. That means you have to put 1/3 of the filling in one bowl and leave 2/3 of the filling in the other one.
Add matcha powder to the 1/3 of the filling and mix it profoundly.
Add the black sesame paste to the other part of the filling and also mix it nicely, so the filling was smooth.
On the awaiting crust put first: 4 tblspns of matcha filling in the shape of a square, do not flatten them. Then put 4 tblspns od sesame cheesecake, filling the holes between the green ones in the bottom. Then, one by one, put sesame and matcha filling interchangeably until the tin is full and nothing of the fillig is left in the bowls. With the last spoon of the filling, smooth the top of cheesecake.
Put the cheesecake into the fridge for at least 6 hours or overnight, to harden it.
When it is ready, serve it, decorating every individual piece just before serving it with a splash of whipped cream, fresh mint leaf and some of black sesame or dark chocolate shreds.
いただきます!
(itadakimassu)
Cheers!
Znajdziecie tu Bansheekowe felki (mini-felietony ode mnie, czyli od Banshee) o różnych geekowych i nietypowych potrawach z mnóstwa dzieł pisanych (również kodem binarnym), rodem ze srebrnego ekranu, nawiedzających popkulturę. Czy może coś być lepszym tematem na felietony? Gotowanie jest przecież tak fantastyczną podróżą w świat wyobraźni... Będzie ciekawie, będzie zabawnie.Będzie bansheekowo. Zapraszam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)