piątek, 1 lipca 2016

Podpłomyki / Ye Olde Flatbreads

Ciekawa jestem ilu z was, czytających felki Bantofelkowe, interesuje się żywą historią. A tak konkretnie odtwórstwem historycznym, w którym, tak w wielkim skrócie opisując, uczestnicy stają  na głowie, by w jak najdokładniejszy sposób odtworzyć życie codzienne naszych przodków sprzed tysiąca lat. I to nie tylko naszych, Słowian, jeśli myślimy o współczesnych Polakach, ale i innych nacji, na przykład Wikingów, Rzymian, Barbarzyńców, Rusinów i tak dalej.
Od razu chciałabym też wyjaśnić, że wbrew pozorom, rekonstrukcja historyczna to nie to, co nam wciskają rozmaite filmy amerykańskie, pokazujące pryszczatych nastolatków poubieranych w zbroje z tektury, dzierżących miecze z plastiku pociągniętego srebrną farbką, z doprawionymi elfimi uszami, ganiających po lesie. To akurat najbardziej pasowałoby do miana LARP-u, czyli Live Action Role-Playing, na polski tłumacząc: Gry na Role na Żywo. Z odtwórstwem historycznym ma to tylko tyle wspólnego, że ludzie się przebierają weekendowo za coś, w czym teraz nie wyszliby na ulicę, by nie przyciągać zagubionych spojrzeń innych, dyskretnie dzwoniących po panów z psychiatryka "bo jakiś wariat gania po deptaku z mieczem, szukając smoka i dziewicy. Nie zaginął wam ktoś na oddziale?"
Nie, nie, odtwórstwo/rekonstrukcja historyczna i LARP to dwie odmienne rzeczy. Za tę drugą się nigdy nie brałam, natomiast jestem szczerą fanką i uczestnikiem tych pierwszych aktywności. Co prawda teraz znacznie mniej niż 6 lat temu. Niemniej nadal czasem w wolnym czasie z codziennej siebie, Gosi, lat 30 coś tam, na co dzień mamy, żony i freelancera-tłumacza, tudzież blogerki, lubię przeistoczyć się w Gudrun, duńską volwę - wiedźmę i wieszczkę, w której jak najbardziej rzeczywiste przedstawienie włożyłam wiele pracy i spędziłam wiele czasu, by była od góry do dołu jak najbardziej realistyczna, z ubiorem i zachowaniami bazującymi na rzeczywistych znaleziskach archeologicznych. Bowiem to nie tylko chęci, nie tylko zapał do realistycznego odtwarzania, ale i mnóstwo przeczytanych książek i artykułów i niestety kupa kasy w to wszystko włożona - bo pewnych rzeczy, na przykład miecza dla wojownika, użytecznego do walk turniejowych - w supermarkecie nie kupi. Musi go wykuć prawdziwy kowal i we wszystkim, poza zaostrzeniem, broń musi być prawdziwa.

Jednak mimo tych przeszkód, drużyn odtwórców jest naprawdę sporo w Polsce, co znakomicie świadczy o zainteresowaniu historią i kulturą tych, co byli przed naszymi czasami. W sezonie odtwórczym, który tak naprawdę zaczyna się w kwietniu, spotykamy się często na zlotach i rozmaitych imprezach odtwórczych, wymieniamy doświadczeniami, uzupełniamy wiedzę i ciągle się rozwijamy. Nadal bowiem archeologia odkrywa przed nami nowe tajemnice przodków, z których jesteśmy w stanie dopaść jedynie fragmentów i nie do końca czasem składamy je w całość jak należy. To, co było na przykład uznawane za historyczne kilka lat temu i prawidłowe u odtwórcy oblatanego w temacie - choćby lamelka u Słowian, czy karwasze, jako ochrona dla przedramienia walczącego - dziś uznawane jest za Mroki - czyli błąd odtwórczy, ponieważ dokopano się do nowych dowodów i te weszły już w kanon wiedzy historycznej, przeto odtwórcy muszą być na czasie, jeżeli chcą się zwać prawdziwymi rekonstruktorami.

Pomijając aspekty bojowe i wygląd, kuchnia również odgrywa sporą rolę w odtwórstwie. Skoro bowiem już banda ludzi robi z siebie dosłownie przedstawienie, ma namioty historyczne, broń, zbroję i całą resztę, jak by to wyglądało, gdyby taki woj z dziesiątego wieku, z wyglądu Duńczyk dążący na pole walki, gdzie ku chwale Odyna będzie walił po hełmach innowierców, nagle wydarł skądś kanapkę z Subwaya i zaczął zajadać, ocierając sos majonezowy z brody skórzaną rękawicą? No, głupio. Skoro więc dbamy o wygląd, dbamy też o oprawę. A więc kuchnię również mamy tak historyczną, jak tylko się da.
W przypadku gotowania sprzed wieków jest nieco prościej, niż odtwarzając wygląd i zachowanie. Przede wszystkim eliminuje się wszystkie sztuczności, proszki do pieczenia, margaryny, herbaty i kawy, dosmaczacze, nawet cukier i sól, ponieważ szczególnie ta druga była dobrem luksusowym w niektórych krajach 900 lat temu. Miewano jej odrobinę w woreczkach i na pewno nie sypano tonami gdzie się da. Zastępowano jej brak smakiem tłuszczu z mięsa, szeroko używanymi do wszystkiego ziołami, w palecie o wiele szerszej, niż stosuje się obecnie. To samo było z cukrem. Nie cukier, a miód. Naturalność przede wszystkim. W kuchni odtwórczej pamiętać trzeba przede wszystkim o tym. I o rejonie, z jakiego się odtwarza. Pomarańcz w starej Polsce nie znalazłby za żadne skarby, tak samo jak u Norwegów nie dostanie swojskich poziomek (truskawki - niehistoryczne - hybryda poziomki powstała w dziewiętnastym wieku, o ile dobrze pamiętam:)).

Jest jednak nadal na tyle dużo wspólnych mianowników, że nawet nie posiadając dowodów pisanych i przepisów naszych babek wyrytych gdzieś w kamieniu lub na tysiącletnim pergaminie (przekazywano je ustnie, z matki na córkę, dlatego zachowało się ich mniej niż czegokolwiek innego po przodkach), z łatwością można założyć, że pieczono jakiś chleb na mące regionalnej, robiono piwo na chmielu lub zbożu, warzono miody, a mięso pieczono nad ogniem, doprawiając je sowicie tym, co zaradne gosposie zebrały o świtaniu na łące.

I tego właśnie chleba czepić się zamierzam. Pieczywa właściwie, tak prostego i mono-składnikowego, że i u Wikingów i u Słowian z wieków wczesnych i średnich, prawdopodobnie i u kultur wschodnich w zupełnej spokojności można założyć, że obficie go było na ucztach. Podpłomyki, proszę państwa. Płaskie, niewielkie kawałki ciasta, pieczone na blasze z jednej i drugiej strony, twarde i miękkie jednocześnie, cudownie zaspokajające głód. Coś, czego jako młody odtwórca uczysz się na pierwszej swej imprezie historycznej, odnośnie jedzenia. Podpłomyk historyczny jest wszędzie i nie zrobisz z siebie wariata wyciągając go z kaletki lub sakwy i gryząc gdziekolwiek.
Poza lekko słonym smakiem, nie ma w sobie wiele aromatu. Nasi przodkowie byli prostolinijni. Wysmakowane pieczywo spożywano na królewskich dworach, a zwykły szaraczek, nawet i wojak łapał podpłomyk i kawałek mięsa i szedł do pracy lub na wyprawę. Byle pieczywo było świeże i zapychało żołądek. Tak więc i my nie kombinujmy z podpłomykami, jeśli zaczniemy je już robić. Ta ich prostota to strzał w dziesiątkę, bo pasują dosłownie do wszystkiego: od mięs do konfitur.

O tym, że nie trzeba do nich wielu znalezisk historycznych, by przekonać świat o ich starym pochodzeniu, świadczyć może choćby to, że wyrób podpłomyków przetrwał całe wieki w niemal nie zmienionej formie. Po co ruszać bowiem coś, co już jest doskonałe i sprawdzone? Skład ciasta jest zawsze prawie ten sam, pieczone smakuje identycznie wszędzie. A gotowane... pierogi znacie wszyscy. Jak myślicie, co to za ciasto, z którego je robicie? Nic innego tylko najprostsze ciasto na podpłomyki. Dlatego też, podając przepis na Ciasto Pierogowe czyli Zhakowanie Pierogi Ruskie, nie omieszkałam zaznaczyć, byście absolutnie nie wyrzucali resztek, pozostałych po wykrojonym cieście. Ponieważ właśnie podpłomyki z niego wyjdą cudowne. Doskonała alternatywa dla chleba i Proziaków, a przy tym i powiew historii na stole. Pieczywo idealne, szybkie i tak nęcące, że niejeden zacznie eksperymentować ze smakiem (ja zaczęłam... za wiele cukru dodanego do nich sprawi, że się rozpłyną, a nie upieką:D No, co, ja też popełniam błędy:D), ale i tak przy najbliższej sposobności wróci do jedynie słusznego oryginału.

Czy więc jesteś odtwórcą, i szykujesz się na imprezę historyczną, czy zwykłym ludzikiem, zaciekawionym tą felką - łap za składniki, wrzucaj do miski i działamy:)

Please scroll below for the "red" recipe in english version:)


Składniki:

Mąka
Ciepła woda (opcjonalnie mleko lub miks mleka z wodą)
Sól
Nieco stopionego masła lub oliwy (oleju)
lub
Ten przepis na ciasto 

Wykonanie:

Do miski wsypujemy dowolną ilość mąki. Solimy. Kropimy tłuszczem.

Dolewając po trochu cieczy do mąki wyrabiamy ręką po odrobinie ciasto, lepiąc ze sobą powstałe grudki, aż otrzymamy kawałki ciasta wielkości dłoni.

Kawałki wałkujemy lub spłaszczamy i rozciągamy w rękach, aż otrzymamy nieregularnego kształtu płaskie placuszki i wykładamy bezpośrednio na blachę w rozgrzanym piekarniku. Ewentualnie na blachę wysłaną folią aluminiową.

Pieczemy z obu stron, aż podpłomyki stwardnieją i dorobią się wyraźnych brązowych i złotawych plamek.

Serwujemy same lub ze wszystkim, co nam wpadnie w rękę. Szczególnie smaczne są jeszcze ciepłe, z masłem i solą oraz z konfiturami.
 
Smacznego!

--------------------------------------------------------------------------------------------

Ingredients:

Flour
Warm water (milk, or milk and water mix)
Salt
Some melted butter or vegetable oil
or
The dough from this recipe 


The making of:

Pour as many flour as you wish into the bowl. Add salt. Add the fat.

Work with the dry ingredients with your hand, adding the fluid ingredient bit by bit. You should receive the clumps of dough very quickly. Stick it together until you get them just about the size of your hand.

Roll the bits of dough or flat it in your hands so to get a flat, irregular shaped breads. Put it on the baking tin, or you can first put a sheet of baking foil and then put the bread there.

Bake on both sides till the flatbreads become hard and get golden and browny spots on both sides.

Serve as it is, or with everything you wish. However, they taste the best when served warm, with butter and salt, or any fruit marmelade.

Cheers!




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz