Przy okazji innego przepisu, na Pumpkin Pie, pisałam już, że dynia w Polsce jest niedocenianym warzywem. Może i nie jest rodzimego pochodzenia, a okres jej świetności przypadał na czasy bardzo odległe od lat osiemdziesiątych, w których zaczyna się moja własna historia, ale kiedyś jedzono jej znacznie więcej. Potem, w czasach gdy byłam już świadoma, że lubię taką zupę, a takiej nie lubię, zniknęła kompletnie z polskich stołów i dla celów dekoracyjnych jedynie się tu i tam pojawiała (zresztą nie tylko dynia znikła, ale i sporo innych podstawowych rzeczy. One jednak wróciły, a dynia - nie). Nigdy jednak nie używano jej do ciast, nie robiono z niej zup, a o dodatkach do "schabowego" w takiej, czy innej postaci, można było zapomnieć. Nie było tradycji, nie było chęci, by próbować czegoś nowego, niczego nie było (pan Kononowicz nie obrazi się, że go zacytuję, albowiem jego słowa są już częścią popkultury i nic na to nikt nie poradzi, a już tym bardziej sam wywołany do tablicy, nawet przy swym zdecydowanym sprzeciwie;)). Dopiero gdy coś drgnęło ostatnimi czasy i gospodynie odkryły, że jest coś takiego jak dynia i jej uniwersalna i jedyna w swoim rodzaju zdolność przejmowania i ulepszania smaków jej towarzyszących, że zupy wcale nie trzeba zabielać mąką dla zagęszczenia, a zwyczajnie zmiksować (lub tylko jej część, jak ktoś pragnie czuć, że je zupę, a nie papkę dla niemowlaka) i że po pozbyciu się skóry otrzymujemy tak cudowny, naturalny kolor, który się nie rozmywa w innych dodatkach, wtedy dopiero dynia wróciła do łask.
U nas, rzecz jasna, z opóźnieniem. Najczęściej spożywa się zupę dyniową, krem, na łagodnie lub słodko. Za oceanem robią z dyni cuda. Poczynając od zup, a kończąc na deserach i to takiego rodzaju, że zaskoczeni bylibyście, że dynia jest w środku. Lody z dynią, muffinki z dynią, dyniowe brownie, ba, serniki też dyniowe robią i wszystko do siebie pasuje i smakuje.
Inną sprawą, która przesądziła o tym, że Polak i dynia to tak jeszcze po macoszemu się traktują, jest niezdecydowany smak tego warzywa. Sama dynia... no, nie bardzo. Nikt jej nieprzyprawionej nie zje, bo jest mdła. Dlatego, moje drogie ofiary grafomańskich Bantofelków, Polacy tak jak ten kot, któremu raz podsunięto omyłkowo chleb, zamiast mięsa. Obwącha, nadgryzie, obrazi się, że ktoś tu go w balona robi, a potem długo trzeba się nachodzić, by zmienił zdanie i namówić na drugą próbę.
Ja też byłam oporna. Nie ma co się oszukiwać. Dyniowej spróbowałam jako osoba dorosła, zachęcona rodzącą się właśnie ciekawością kulinarnych dóbr tego świata. Szczęściem z miejsca trafiłam na doskonały przepis, który po ulepszeniu stosuję do dzisiaj, karmiąc dyniową-kremem od czasu do czasu moich mężczyzn. Tym, którzy mieli pecha i się zawiedli na swoim pierwszym przepisie i oświadczyli, że "nigdy więcej", mogę tylko współczuć, bo dynia to temat trudny do przełknięcia, jak raz stanie kością w gardle. Ale i zachęcić do spróbowania raz jeszcze: naprawdę, z dobrym przepisem, gdy wybalansujecie już swój własny smak i przyprawy, zachwycicie się dynią do tego stopnia, że zacznie się na zupie, a skończy na lodach. I nigdy nie przeminie. Pękata dama zaśpiewa trzy tony waszemu sercu i żołądkowi, trafi w punkt G (sic!) i zostaniecie podbici, zawojowani i spragnieni zupy dyniowej, ledwie sezon na dynie nadejdzie wraz z jesienią.
Inna sprawa, że może trwać cały rok, jak sobie dynię zamrozicie:)
Zupę zrobić prosto. Każdy wie, że gotuje się warzywa. wrzucane na hurra do garnka, w ilości, jaka nam akurat podejdzie na "wodziankę", albo zupę o konsystencji takiej, że łyżka staje sztorcem. Nie inaczej jest i z dyniową. Proces jej produkcji różni się od jarzynówki jedynie samą końcówką. A skoro dyniowa-krem jest zupą, zupę zrobić potrafi każdy, to przecież nie ma co kręcić nosem, szczególnie, jeśli szukacie zupy nowej, wartej by ją wprowadzić do własnego domu i usadzić w nim na zawsze.
Moim wtrętem w tę zupę jest doprawienie. Jak już pisałam, dyniowa pięknie chłonie smaki towarzyszące, samej mając niezdecydowanie słodkawy. Oraz kolor, jakiego nie uzyskamy żadnym, sztucznym barwnikiem. Dla odmiany robionej wszędzie wersji łagodnej i na słodko, razu pewnego słuchając randomowych kawałków na metalowej liście z Winampa, rozważałam jak by tu dodać charakteru niemal gotowej zupie dyniowej. I, jak łatwo przypuszczać, muzyka, która leciała gdzieś mimo uszu, metalowe riffy na gitarach, tudzież wokalista drący mordę, któremu wtórowałam co jakiś czas, śpiewając do łyżki drewnianej, lub używając dwóch jak pałeczek bębniarza na meblach, miała konkretny wpływ na to, po jaką przyprawę sięgnęła moja ręka.
A jeszcze jak ryknęło z głośników Rage - Staright to Hell, to nie było już wyproś. Dyniowa-krem stała się zupą z piekła rodem, która cię tam zaprowadzi prostą, szybką trasą, a ty pójdziesz za nią grzecznie, bo nie będziesz miał jej dość.
Zresztą, przysięgam, gdyby zdarzyła się kiedyś taka okoliczność, że talerz mej piekielnej dyniowej zacząłby śpiewać (załóżmy, że tak by się stało... skoro w "Hotelu Transylvania" mieli krzyczący ser, to czemu i Zupa-Krem z Dyni nie miałaby też dostać głosu:P), miałby głos Petera Burtza, wokalisty kapeli Rage.
Czyli generalnie wiecie już, czemu dyniowa jest zupą piekielną. Przynajmniej, patrząc na słowa mej felki i przepis poniżej. A teraz najwyższy czas udać się po przyprawy, posiekać dynię i zacząć robić swojego własnego dyniowego piekielnika, do czego serdecznie zapraszam:)
Please scroll below for the "red" recipe in english version:)
Składniki:
1/2 kg dyni
1 pietruszka
3 marchewki
1 plaster selera
1 cebula
1 kostka bulionowa warzywna
2 łyżki masła
3 liście laurowe
3 ziarnka ziela angielskiego
Szczypty: soli, pieprzu, pietruszki, kolendry, imbiru, gałki muszkatołowej, chili, curry, słodkiej papryki
Kwaśna śmietana na przybranie
Wykonanie:
Dynię (jeśli kupiliśmy w całości) rozcinamy, pozbywamy się włókien ze środka i pestek (pestki można zasuszyć i zostawić do późniejszego użycia), kroimy na plastry, razem ze skórą.
Piekarnik nastawiamy na ok. 180 stopni Celsjusza.
Blachę wykładamy folią aluminiową, kładziemy na niej skórą do dołu kawałki dyni i wsadzamy do nagrzanego piekarnika.
Pieczemy dynię tak długo, aż miąższ dźgany widelcem, jest miękki i odchodzi od skóry, skóra z kolei jest nieco przypalona lub pomarszczona. Wydobywamy wówczas dynię z piekarnika, bez trudu pozbywamy się skóry i kroimy już miękką, na mniejsze kawałki. Odstawiamy na chwilę na bok.
Cebulę kroimy w drobną kostkę, marchewki i pietruszkę w plasterki, seler w kostkę.
Na patelnię wrzucamy cebulę, podsmażamy ją na maśle aż się zeszkli.
Dorzucamy do niej marchewki i pietruszkę wraz z selerem, oraz upieczoną dynią, mieszamy wszystko razem i smażymy ok. 5 dalszych minut.
Następnie warzywa przekładamy do garnka, zalewamy wodą tylko na tyle aby je przykryła, dorzucamy kostkę rosołową, oraz liść laurowy i gotujemy aż warzywa zmiękną.
Pod koniec gotowania dorzucamy po szczypcie pozostałych przypraw, mieszamy zupę i pozwalamy jej jeszcze "pyrkać" przez 5 minut na ogniu.
Po tym czasie zdejmujemy zupę z ognia, miksujemy całość do gładkiej, aksamitnej konsystencji i raz jeszcze doprawiamy. "Piekielnica" ma być ostrzejsza, więc należy pamiętać, by nie żałować sobie przypraw, jedynie ostrożniej szafując imbirem i chili. Tego pierwszego na próbę dałabym najpierw 1/4 łyżeczki, a potem sprawdziła, czy zupa odpowiednio pali i wiedzie kubki smakowe do piekła.
UWAGA: następnego dnia po ugotowaniu, smaki zupy się intensyfikują, imbir i chili czuć mocniej, więc i to należy brać pod uwagę przy doprawianiu.
Gotową zupę przelewamy na talerze. Na każdą porcję zupy wykładamy ostrożnie solidny kleks śmietany, by nieco łagodziła piekiełko w gardle i podbijała smak.
Konsumujemy przy dźwiękach muzyki dowolnej kapeli metalowej.
Kozioł... znaczy dynia... z wami!:)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ingredients:
1/2 kg pumpkin
1 parsley root
3 carrots
1 slice of celery
1 onion
1 vegetable stock cube
2 tblspns of butter
3 bay leaves
3 allspice seeds
a pinch of: salt, pepper, dried parsley, crushed coriander, powdered ginger, nutmeg, powdered chilli, curry, powdered sweet paprika
sour cream as a add-on
The making of:
If the pumpkin is whole and fresh, cut it half, remove the insides (you can keep the seeds, dry it and then use it for something else), slice it and do not remove the skin from the slices.
Heat the oven to approx. 180 degrees Celcius / 356 degrees Fahrenheit.
Put a sheet of aluminum foil on a baking tray. Put the slices of pumpkin on (skin down), and put into the oven to bake it.
Bake the pumpkin until the pulp, when touched with a fork, is soft, and the skin is slightly burned or wrinkled, and the pulp is easy to peel off. Remove the pumpkin from the oven, remove the skin, and cut the pulp in a smaller pieces. Set aside for a moment.
Chop the onion and celery into a small cubes, carrots and parsley root cut into slices.
Put a butter on a frying pan, add the onion and fry, stirring from time to time, until it is glazed.
Add the rest of vegetables: carrots, parsley, celery and the pumpkin and cook it alltogether for about 5 minutes.
Move the veggies to a medium pot, pour enough water to cover them, add the stock cube and bay leaves, and allspice and cook until the vegetables are soft.
Then, when it is almost ready, add the rest of seasoning, one pinch for starters , stir it one last time, and let it simmer for 5 more minutes.
Remove the pot from heat, and blend the soup until smooth and velvety consistence, then season it one last time. Remember that "hellish soup" has to be spicy so be careful only when using ginger and chilli. With ginger and chilli start with 1/4 tspn and check how hot it has become.
ATTENTION: The day after cooking, the taste of soup intensifies, especially when it comes to ginger and chili. Remember about it, while seasoning.
When to soup is ready to serve, put it on the plates, and add a solid splash of sour cream into each portion, so it alleviated a little the hottness of soup.
Eat it all up, listening to your favourite metal band.
May the goat... the pumpkin... be with you:)
Znajdziecie tu Bansheekowe felki (mini-felietony ode mnie, czyli od Banshee) o różnych geekowych i nietypowych potrawach z mnóstwa dzieł pisanych (również kodem binarnym), rodem ze srebrnego ekranu, nawiedzających popkulturę. Czy może coś być lepszym tematem na felietony? Gotowanie jest przecież tak fantastyczną podróżą w świat wyobraźni... Będzie ciekawie, będzie zabawnie.Będzie bansheekowo. Zapraszam!