Jak pisałam poprzednio, koniec czerwca równa się początkowi sezonu grzybowego. Naprawdę kocham zbierać grzyby, więc weekendy od teraz stały się jeszcze fajniejsze, gdy do rozkoszy spania do 10 (bo Małego rano mąż "oporządza") i potencjalnie częstszych niż w tygodniu wyjść do kina, dołącza możliwość włóczenia się po lesie z koszykiem i gwizdania piosnki "grzybo-nęcącej" czyli takiej, dzięki której grzyby znajduje się szybciej, bo same wychylają łby spod ściółki, by ją usłyszeć. Ostatnio z niewiadomej przyczyny było to "Eye of the tiger" z "Rocky'ego", a kurki z jakiegoś powodu wyłaziły z mchów jak szalone, ledwie zaczynałam poświstywać ten kawałek. Przestałam i ani pół grzyba na horyzoncie, za to nadmiar komarów i pajęczych sieci, w jakie właziłam, buszując po krzakach. Fakt więc jest taki, że te małe, żółte grzybki jadalne, które jako pierwsze padają łupem zapalonych grzybiarzy - lubią klasyki. Raczyłam je więc obficie nimi w zeszłą niedzielę, a o "Oku tygrysa" słyszało pewnie każde drzewo i każda mucha fruwa w takt tej melodyjki w okolicach lesistych Bratkowic. Ja jednak na spółkę z mym chłopiną zebrałam trochę kurek (i trzy kleszcze, które nie zdołały się jednak wpić w żadne z mej rodzinki) - akurat tyle, by przykryły dno kosza - i zaczęłam myśleć, co z nich zrobić.
Jajecznica na kurkach sama się pcha na myśl, przy takiej ilości. Niby coś to jest, ale na porządną dawkę sosu kurkowego za mało, a na jajecznicę szkoda. Szczególnie, że poniedziałkowy obiad nie był zaplanowany. No, nie do końca. Wiedziałam, że sporządzę naleśniki, ale nie byłam pewna z czym.
I wtedy właśnie, o wieczorowej godzinie u schyłku niedzielnego dnia, spojrzenie me padło na woreczek kaszy jaglanej. Kasza... kasza z grzybami. Kasza z sosem z grzybów? Nie, za mało. Ale gdyby tak zrobić farsz do naleśników na kształt sosu, tylko gęstszy? I z kaszą? Bomba!
Tak oto wymyśliłam powyższy przepis i ku memu zaskoczeniu, zamiast standardowego "może być" od mego małżonka (którym kwituje on każdą dobrą rzecz, jaką upichci mu żona), usłyszałam, że "dobre" i "czy można jeszcze?" - a to już komplementy najwyższej klasy. I to nie tylko z powodu kurek, które mój ślubny kocha tak jak czekoladę Studentską z gruszkami, miłością stałą, niezmienną i bezwarunkową. Po prostu naleśniki wyszły świetne i było to coś, czego jeszcze nigdzie nie jadł. Czuję się dumna więc, niemal tak, jak wtedy gdy mój synek stawiał pierwsze kroki. Pierwsze, samodzielnie wymyślone, dobre danie obiadowe, warte dokładki. Na dodatek idealne na czas gdy się go nie ma, bo szybkie, sycące ale nie przesycające. Bardzo przyjemne:)
No to łapcie przepis, bo szkoda, by nikt go nie użył, szczególnie teraz, gdy kurki zaczynają pojawiać się coraz częściej.
Składniki (10-12 małych naleśników):
Ciasto naleśnikowe:
2 jajka
1 i 1/3 szklanki mąki
1 łyżka oliwy
1 szklanka mleka
szczypta soli
garść suszonego majeranku
posiekany, świeży koperek (w ilości, jakiej sobie sami zażyczymy, bo tylko ma dosmaczyć ciasto)
1/2 szklanki wody mineralnej
Farsz do naleśników:
10 dkg surowej kaszy jaglanej
10 dkg kurek
mała cebula
3 ząbki czosnku
10-15 dkg białego sera
6 łyżek śmietany 30%
1 jajko
sól, pieprz, przyprawy ziołowe suszone: majeranek, pietruszka, tymianek
Sos beszamelowy:
3 łyżki masła
2 łyżki mąki
mleko
sól, pieprz, gałka muszkatołowa
garść startego żółtego sera (np. salami)
Wykonanie:
Najpierw sporządzamy naleśniki. Wszystkie składniki, poza wodą, miksujemy, aż powstanie nam gładkie, gęste ciasto konsystencji gęstej śmietany. Następnie rozrzedzamy je wodą, by było bardziej płynne i miksujemy jeszcze trochę, by je napowietrzyć.
Na małą patelnię teflonową wylewamy nieco oliwy, rozgrzewamy, a potem chochelką nakładamy porcje ciasta, rozprowadzając ciastowy kleks po całym spodzie patelni, ruszając nią. Smażymy naleśniki obustronnie. Odkładamy na talerz dając im wystygnąć.
Kurki myjemy, oczyszczamy, większe kroimy, malutkie pozostawiamy w całości.
Siekamy drobno cebulę i podsmażamy ją na maśle na głębszej patelni, tylko na tyle, by się zeszkliła. Dorzucamy posiekany drobniutko czosnek i smażymy razem aż zacznie pachnieć, ale nie jest jeszcze zbrązowiały. Na koniec dorzucamy pokrojone grzyby i smażymy aż nieco ściemnieją - około 8 - 10 minut. Odstawiamy.
Zagotowujemy wodę z solą i wsypujemy do niej kaszę. Gotujemy aż będzie miękka, ale nie rozgotowana. Kaszę gotujemy na sypko, czyli w dużej ilości wody, by ziarnka się do siebie nie kleiły.
Ugotowaną kaszę odcedzamy, przelewamy wodą, wrzucamy na patelnię z kurkami, cebulą i czosnkiem. Stawiamy na mały ogień i mieszamy aż się połączą.
Wkruszamy biały ser i raz jeszcze mieszamy.
Dodajemy łyżka po łyżce śmietanę, mieszając i pilnując, by się połączyła z resztą, ale nie zważyła.
Wbijamy jajko i łączymy z farszem, nadal podgrzewając i mieszając. W tym momencie powinien być on już gęsty, a ziarnka lepić się do siebie. Jeśli tak nie jest, można dodać jeszcze śmietany.
Solidnie przyprawiamy solą i pieprzem, ziołami, pamiętając, by nadal czuć było grzyby.
Gdy farsz już nam smakuje odstawiamy go na jakieś 5 minut, by troszkę ostygł.
Szykujemy sos beszamelowy. W garnuszku topimy masło, łączymy je z mąką mieszając starannie, aż powstanie gęsta, ale nie spalona masa. Stale mieszając dolewamy na tyle mleka, by powstał nam biały sos, który można będzie potem przelać na naleśniki, czyli taki średnio gęsty, ale nie za luźny. Sos doprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Odstawiamy.
Wracamy do naleśników i farszu. Na każdy naleśnik nakładamy łyżką stołową porcję farszu, gromadząc go w górnej części naleśnika. Następnie zawijamy naleśnika jak w przypadku krokietów; najpierw górną część dookoła farszu, potem zaginamy boki do środka i na koniec zawijamy dół, by przykrył resztę.
Czynimy tak dopóki starczy nam farszu.
Ciasno zwinięte naleśniki układamy w naczyniu żaroodpornym jeden blisko przy drugim, w ścisku. Zalewamy sosem beszamelowym, posypujemy startym serem żółtym i wykładamy do piekarnika, nagrzanego na około 200 stopni Celsjusza, bez przykrycia.
Pieczemy około 15 minut lub do czasu aż ser się stopi, a sos wygląda na ścięty. Chodzi generalnie tylko o podgrzanie całości, więc nie ma sensu trzymać w piekarniku za długo.
Wyciągamy, ostrożnie dzielimy na porcje, podajemy natychmiast po wyjęciu z piekarnika.
Opcjonalnie zamiast sosu beszamelowego (i tak będzie na pewno jeszcze smaczniej) można zastosować własnoręcznie zrobiony sos grzybowy.