poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Donuty bezglutenowe (Challenge no. 3)//Gluten-free doughnuts (Challenge no. 3)

Był sobie urlop. I się zbył. A ja nadal się czuję niewypoczęta... czyż tak zresztą nie jest zawsze, że wracamy z urlopu i stwierdzamy, że przydałby się jeszcze jeden, nawet jak leżeliśmy plackiem na plaży dwa tygodnie i nic nie robiliśmy? Bo to takie cholernie wyczerpujące, to lenistwo jest...
No, żebym jak tak se plackiem leżała, to też by było dobrze. Prawda jest taka, że przez dwa tygodnie pracowałam nad pewnym, ważnym dla mnie projektem, odkładając na jego rzecz dosłownie wszystko inne i robiłam prawie wyłącznie dwie rzeczy, poza dbaniem o swoich: czytanie i pisanie. Pisanie i czytanie. Przez dwa tygodnie w rezultacie przeczytałam i odświeżyłam sobie jakieś dziewiętnaście książek średniej grubości i cały stos opowiadań i obmyśliłam parę nowych, własnych historyjek i bohaterów, jestem więc z siebie cholernie dumna, ponieważ to, co miało zostać zrobione, zostało zrobione, a teraz czekać mi przyjdzie na efekty;)
Jednak o projekcie nic na razie nie powiem więcej, ścisła tajemnica, ani mru mru, bo mam niestety takiego pecha, że jak za dużo o czymś gadam, nastawiając się na to, prawie zawsze dostaję w czambuł od losu. Więc teraz cisza... starczy wam wiedzieć, że wcale nie odpoczywałam na urlopie, a jak coś wyjdzie z tego projektu, to na pewno się o tym dowiecie.
Ale za Bantofelkami się stęskniłam i teraz, skoro mam kilka felek czekających na spisanie (bo jedzenie dawno zrobione, zjedzone, przetrawione i tylko zdjęcia pozostały), będę was zasypywać co chwila nowymi postami, w których dla przeciwwagi smakołykom, siedzieć będą długie fele - nawet nie felki, bo coraz to więcej wciskam w nie słów, nie uprawiając szczególnie wodolejstwa. Zdaje się, że mam ostatnio dużo do powiedzenia o wszystkim, a skoro nikt nie powie mi kulturalnie, żebym się zamknęła... więc szalejemy!

Dzisiaj w menu, jak widać po tytule, kolejne wyzwanie. Po raz kolejny za sprawą bezglutenowej Tess i prawdziwych, amerykańskich donutów, z którymi zaszalałam w tym przepisie. Donuty Lokiego zdecydowanie zbierają największą uwagę spośród innych postów na blogu od paru miesięcy, ale jak łatwo przypuścić, są na zwykłej mące. A Tesska jeść jej nie może, było jej smutno, gdy zarzucała moim linkiem tu i tam na fejsbooku, promując mnie przecudownie, ja zaś mam czułe serducho, chciałam się też odwdzięczyć za taką uwagę... no i obiecałam specjalnie dla niej znaleźć zjadliwy przepis na donuty, takie same w smaku jak te cuda Lokiego by Kuba Ćwiek(z cukierni "Sweet Emotion" - co z tego, że nie istniejącej, w opowiadaniu siedzą, a to wystarczająco miarodajne środowisko, by na jego podstawie coś robić:)), tyle, że takie, by ona też je mogła zjeść. Bez glutenu, z cukrem, który łatwo można pominąć lub zastąpić czym innym, bo tylko w polewie siedzi i z taką tylko zawartością laktozy, by wszystko trzymało się w kupie i rosło na drożdżach jak należy.
Nie tylko jednak dla Teś został przetestowany ten przepis i obtańcowany Challenge. Ja też miałam ochotę wziąć się za bary z mąką bezglutenową, zobaczyć jak ona reaguje na inne składniki, a przede wszystkim, na poczet przyszłych eksperymentów, jak smakują z nią różne, smaczne rzeczy. Miałam więc lekkiego pietra, przystępując do roboty, ale jeszcze nie było takiego przepisu, który przez zbytnią moją nieśmiałość czy nieznajomość tematu odstraszył mnie od siebie. Zakasałam więc rękawy, poświęciłam kilka dni na poszukiwania, z góry odrzucając wszystko, co zawiera jakieś dziwne składniki w postaci gumy arabskiej i zaczynające się na E z następującym potem jakimś chemicznie woniejącym numerem (dowiadując się od razu, że jedno i drugie to dosyć częste przypadki w przepisach bezglutenowych, zapewniające lepkość, którą normalnie w mące zapewnia gluten). Jednakże wiecie, jakie ja mam podejście do półproduktów, mieszanek z pudełek, puszek i innych magicznych proszków - unikam jak ognia, używając tylko wtedy, gdy nie mam kompletnie innego wyjścia.
Przerzuciło się więc dziesięć czy też dwadzieścia przepisów, odrzuciło większość ze względu na te dziwne składniki lub fakt, że donuty z nich wyszłyby nie takie jak powinny, aż w końcu po dobrym, tygodniu poszukiwań trafiłam na przepis, który był, jak się okazało, strzałem w dziesiątkę.
Nie zawiera gum arabskich, nie zawiera E, nie ma też tych rzeczy, które są szkodliwe dla bezglutenowców, a składniki są poza tym w nim zupełnie normalne dla donutów rosnących na drożdżach - czyli jedynie słusznych (pomijam to dziwadło, co się zwie donutem z ciasta - tak jest, stworzono coś takiego, tylko pytam się, po co, skoro ciasto można sobie zrobić zawsze, a donuty to inna para kaloszy. One MUSZĄ być na drożdżach, by wogóle zasługiwać na miano donutów).
Trema, którą miałam, przystępując do roboty przeszła w momencie, gdy zobaczyłam, jak pięknie rosną. Zupełnie na sposób tych typowych na mące pszennej. A usmażone w głębokim tłuszczu smakowały niemal tak samo jak zwykłe donuty. I to było dokładnie to, czego szukałam.
Eksperyment więc należy uznać za jak najbardziej udany:) Challenge accepted. And done, w dodatku z podskokiem i triumfalnym polskim gestem zwycięstwa upublicznionym lata temu przez Kozakiewicza. W kwestii smaku dość powiedzieć, że moje chłopaki się rzuciły na te donuty bezglutenowe jak zwariowane i ledwie zdołałam zrobić im kilka zdjęć, nim ich liczba zaczęła gwałtownie spadać.
Należy też dodać i pochwalić się, że autorem jednego ze zdjęć jest mój Dominik. Przypadkiem wyszło mu ono bardzo klimatyczne, jakby magiczne, a te donuty na nim aż lśnią, jak oświecone łaską boską... błogosławione donuty od Świętego BezGluta. Zjedz bodaj jednego, a wszystkie twe grzechy jedzeniowe zostaną ci odpuszczone:D
Na pewno rozpoznacie, o którym zdjęciu mowa, bo tylko jedno ma taki klimat. I na wszelki wypadek podpisałam je, jak na dumną matkę przystało, by przypadkiem nie umknęło nikomu.

Kilka uwag technicznych, nim zapodam przepis.
Polewę wykonałam dokładnie taką samą, jak w przepisie na Donuty Lokiego, używając jednak zamiast zwykłego cukru, gruboziarnistego. Jest ona tak idealna w smaku, że nie sądzę, by szukanie innych glazur na klasyczne donuty z dziurką, było potrzebne. Jednak gruby cukier nie rozpuści się wam tak szybko i w całości, jak zwykły czy puder. Dlatego też polewa ta wygląda tak... krystalicznie i smakowicie grubo. Tak chrupiąco, że język sam do niej ucieka. Oczywiście możecie gruby cukier zastąpić drobnym i wtedy otrzymacie lśniącą i gładziutką polewę, o tym samym smaku, ale innej fakturze, jaką możecie podziwiać w Donutach Lokiego.

Donuty musicie zjeść tego samego dnia, w którym je usmażyliście, jeżeli faktycznie chcecie się cieszyć ich oryginalnym smakiem i świeżością. Koniecznie. Każde, nie tylko bezglutenowe. Następnego dnia postarzałe zwyczajnie przestają smakować. Dlatego, jeśli standardowe ilości w obu przepisach na kilkanaście sztuk, to za wiele jak dla waszego dziennego przerobu - zetnijcie składniki z przepisu o połowę. Wszystkie, łącznie z drożdżami. Zamiast nastu sztuk dostaniecie mniej niż dziesięć i kwestia "nie mogę ani jednego już więcej zmieścić, a szkoda mi zostawić, bo się zmarnują", przestanie istnieć. Z dziesięcioma donutami poradzi sobie przecież każdy:)

Olej do głębokiego smażenia nie musi i nie powinien być czysty i nowo nalany. Wręcz poleca się, by był jakoś po dwóch, trzech smażeniach donutów, bo z tego co zrozumiałam, przesiąka wtedy aromatem poprzednich donutów, wszystko, co śmierdzące w nim, zdążyło się wypalić wcześniej i dam głowę (to już moje własne spostrzeżenie), że taki przesmażony olej aż tak w ciasto nie wsiąka jak świeży.

Ręczne zagniatanie ciasta drożdżowego spokojnie zastąpi wam zamontowanie hakowych mieszadeł w mikserze i puszczenie ciasta w obrotowej misce na średnie obroty. Efekt będzie ten sam, a ręce wam się nie zmęczą, tylko troszkę dłużej to mechaniczne zagniatanie potrwa.

Wraz z donutami w pakiet przepisu za każdym razem wchodzą Donut Holes, czyli smażone dziurki z donutów - to, co wytniemy ze środka krążków, a co ślicznie urośnie i usmażone daje nam maleńkie donuty na jeden gryz. Wyrzucać je szkoda, są doskonałym sposobem testowania gorąca i gotowości oleju, wyglądają bardzo ładnie, a sposobów na ich podanie jest mnóstwo. W tym przepisie po prostu wrzuciłam je, jeden po drugim, do garnuszka z glazurą pozostałą mi po właściwej wielkości donutach i wytarzałam w niej w całości. Ale możecie na przykład spróbować wrzucić je w syrop klonowy, pozwolić nasiąknąć i zobaczyć, co z tego wyjdzie.

No, teraz już jest najwyższy czas, by podać przepis. Trzymajcie się stołków, bo za chwilę wasz uporządkowany świat się zatrzęsie:)
Przepis wzięty stąd, zmodyfikowany.

Please scroll below for the "red" recipe in english version:)

Składniki:
 Donuty:
1 łyżka + 1 łyżeczka drożdży instant
1 szklanka dobrze ciepłego mleka
2 - 2 i 1/2 szklanki mąki bezglutenowej
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
3 żółtka
2 łyżki cukru
1/2 łyżeczki soli
4 łyżki masła w temperaturze pokojowej, pokrojonego w małe kawałki
olej do głębokiego smażenia

Polewa:
Polecam skorzystać z przepisu  na "Lukier waniliowy na donuty z dziurką" z tego przepisu.
Wykorzystany w nim cukier puder zastąpiłam w niniejszym przepisie cukrem gruboziarnistym w tej samej ilości.


Wykonanie:

Do miski od miksera wrzucamy 1 łyżkę drożdży instant, oraz wlewamy 3/4 szklanki ciepłego mleka. Mieszamy starannie.

Do mikstury dosypujemy 3/4 szklanki mąki bezglutenowej i ponownie mieszamy wszystko razem tak, by powstała gładka pasta. Przykrywamy czystą ściereczką i stawiamy miskę w ciepłym miejscu na 30 minuty, by drożdże zaczęły pracować.

Po tym czasie pozostałą nam 1 łyżeczkę drożdży łączymy z pozostałym nam mlekiem (1/4 szklanki).

Wlewamy mleko z drożdżami do miski z mieszaniną mączno-drożdżową, dodajemy ekstrakt z wanilii i żółtka i miksujemy, aż wszystkie składniki połączą się.

Wyłączamy mikser, dosypujemy 1 szklankę mąki, oraz cukier i sól. Miksujemy ponownie do momentu aż ciasto zaczyna się łączyć, następnie po trochu dodajemy posiekane, miękkie masło, miksując dalej aż i ono się wmiksuje w ciasto.

Zwykłe mieszadła w mikserze zastępujemy mieszadłami hakowymi (tymi do ciasta drożdżowego) i miksując ciasto zaczynamy dosypywać po trochu pozostałą nam mąkę (za każdym razem przy dodawaniu wyłączając mikser). Miksujemy tak długo aż ciasto zaczyna nam odstawać od ścianek miski. Finalnie będzie bardzo wilgotne, ale już zdatne do ugniatania ręcznie, gdybyśmy mieli taki kaprys.

Gotowe ciasto przykrywamy ściereczką i ponownie odstawiamy na  30 minut do wyrośnięcia w ciepłym miejscu.

Po tym czasie należy lekko nacisnąć ciasto, by wypuścić z niego bąbelki gazu, a następnie wsadzamy je do lodówki na co najmniej 1 godzinę. Jeżeli na robienie donutów przeznaczymy 2 dni, jest to dobry moment by przerwać 1 część pracy ponieważ w tym momencie produkcji ciasto może leżeć w lodówce do 12 godzin.

Po upływie tego czasu przystępujemy do wałkowania ciasta na dounty. Na lekko umączonej powierzchni rozwałkowujemy ciasto do grubości nieco powyżej 1 cm.

Bierzemy szklankę o średnicy ok. 9 cm. i za jej pomocą wykrawamy z ciasta kółka, dziurki wycinając za pomocą nakrętki z butelki oleju (nakrętka może być z dowolnej butelki, byle miała średnicę ok. 3 i 1/2 cm i ostre krawędzie).

Następnie wycięte z ciasta donuty oraz Dziurki z Donutów układamy na stolnicy, zostawiając między donutami tak z pół centymetra wolnego miejsca, przykrywamy ściereczkami i pozwalamy im rosnąć 30-40 minut aż niemal podwoją swoją objętość. Przy czym Dziurki z Donutów zrobią to szybciej, co pozwoli nam potem nimi testować gotowość oleju do smażenia. Po upłynięciu 30 minut należy sprawdzać gotowość donutów co 5 minut, by nie przerosły. Gotowe do smażenia będą wtedy gdy zrobione w nich palcem wgłębienie powoli wróci do poprzedniego kształtu. Jeżeli odkształci się natychmiast - nie są gotowe. Jeżeli natomiast zupełnie nie wróci do poprzedniego kształtu - donuty przerosły. W takim przypadku sytuację można uratować, nie wyrzucając ciasta. Raz jeszcze przerośnięte ciasto rozwałkować i wyciąć nowe donuty.

W międzyczasie przygotowujemy sobie lukier waniliowy z przepisu na Donuty Lokiego.

W momencie, gdy nasze Dziurki z Donutów będą już gotowe (po 30 minutach na pewno), napełniamy głęboką patelnię lub garnczek olejem do smażenia i podgrzewamy, aż zacznie promieniować ciepłem. Testujemy gotowość oleju wrzucając jedną Dziurkę Donutową. Jeżeli zaczyna się natychmiast smażyć - możemy wrzucać donuty, o ile już właściwie wyrosły.

Smażymy donuty po 2 sztuki naraz do złocistości, pilnując, by nie zbrązowiały, z jednej strony, potem odwracamy je na drugą. W praktyce pozwalamy im osiągnąć kolor jasnego złotego i przewracamy wtedy. Dojdą już same.

Gotowe wykładamy na talerze wysłane papierowymi ręcznikami, by odciekły z tłuszczu i stopniowo lukrujemy, gdy nieco ostygną. Można zarówno zanurzać je w całości w lukrze, jak i tylko polewać z góry i po bokach. W obu przypadkach donuty muszą wystygnąć z lukrem na powierzchni, by ładnie on zastygł.

Zjadamy koniecznie tego samego dnia.

Smacznego!
------------------------------------------

Ingredients:

Dough for Doughnuts:
1 tblspn + 1 tspn of active dry yeast
1 cup of warm milk
2 - 2 and1/2 cups of gluten-free flour
1 tspn of vanilla extract
3 large egg yolks
2 tblspns of sugar
1/2 tspn of salt
4 tblspns of butter, softened at room temperature and cut into cubes

Oil for deep-frying

Glaze:
For the glaze, please use the recipe for "Glaze for round donuts" from this recipe.
Confectioners sugar used there, was substituted with coarse sugar in the same amount for this recipe. 


The making of:

In a medium bowl, combine 1 tablespoon of the yeast with 3/4 cup of the warm milk and stir to dissolve the yeast.

Add 3/4 cup of the gluten-free flour and stir to create a smooth paste. Cover the bowl with plastic wrap and let the flour mixture rest in a warm place for 30 minutes.  

Once 30 minutes have passed, in the bowl of a stand mixer fitted with the paddle attachment, combine the remaining 1 teaspoon yeast with the remaining 1/4 cup milk.

Add the rested flour mixture along with the vanilla and egg yolks and mix on low until the ingredients are incorporated and the dough is smooth.

Turn off the mixer and add 1 cup of gluten-free flour, along with the sugar and salt. Mix on medium until the dough starts to come together. Add the butter and mix on medium until it's incorporated.

Remove the paddle attachment from the mixer, and switch to the dough hook. Start adding the remaining flour (turning the mixer off for each addition) and knead the dough on medium until it completely pulls away from the side of the bowl and is smooth and not too sticky. The dough will be very moist but not so sticky that you can't roll it out.

Cover the bowl with plastic wrap and let the dough rest in a warm place for 30 minutes.

Once 30 minutes have passed, gently press down on the dough to remove any gas bubbles then chill, covered, for at least 1 hour. If you decided to divide the baking for two-day period, now it is a good time to end the first part, for the dough may stay in the fridge up to 12 hours.

When ready to roll out the dough, line a baking sheet with a lightly floured non-terry towel. Lightly flour a work surface and roll out the dough to a 1/2-inch thickness.

Using doughnut or cookie cutters, cut out 3-inch-diameter rounds with 1-inch-diameter holes. You may also use a 9cm diameter cup and a  3 and 1/2 diameter bottle nut, to cut the dougnuts beautifully.

Arrange the doughnuts and doughnut holes on the prepared baking sheet, leaving at least 1 inch between doughnuts. Cover the doughnuts loosely with plastic wrap and let them proof in a warm place until almost doubled in size, 30 to 40 minutes. Doughnut Holes will be ready just after 30 minuts, so we will be able to test the readiness of oil for frying with them. Check to see if the doughnuts are ready every 5 minutes. To test, use a fingertip to lightly touch one of the doughnuts. If the dough springs back immediately, it needs more time; if it springs back slowly, it's ready; and if the dough doesn't spring back at all, it's over-proofed. You can punch down and reroll over-proofed dough once.

In the meantime, prepare the Glaze for round dounts of the following recipe.

When our Doughnut Holes are ready (30 minutes at most), heat up the oil in a heavy-bottomed pot or skillet. Thest the readines of oil, throwing there a Doughnut Hole. If it starts frying right away - it is ready for doughnuts.

Fry 2 doughnuts at a time for golden colour at the one side, be careful not to overbrown them. Then flip it and fry in the other side.

Remove from hot oil on the plates covered with sheets of paper to dripped the extras of oil and cover with the glaze when they cool a bit. You can either dip them in fully into the galze or cover only the top and sides. Either way the doughnuts have to cool with the glaze on, to harden it.

Eat it all the same day you baked.

Cheers!

 
 Donuty uduchowione, w obiektywie syna Dominika, lat 6:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz