piątek, 25 marca 2016

"Futrzaki" - ciastka Wookie / "Fuzzballs" - Wookie's cookies

Bez wątpienia 90% z was oglądało trylogię Star Wars i ją czci. Znakomita ilość z was widziała też trylogię prequelową, którą mniej czcimy, bo, krótko mówiąc, była do luftu w porównaniu z jedynie słuszną "oryginalną". W zeszłym roku zaś Lucasfilm (będący obecnie częścią MouseHouse) ucieszył nas pierwszą częścią trylogii sequelowej, dziejącej się 30 lat po wydarzeniach jedynie słusznej trylogii oryginalnej. Wiadomo - nowe filmy, zaraz jedni lecą z miejsca szukać błędów (jak trampki u szturmowca), albo ukrytych Easter Egg, inni piszczą radośnie, odkrywając stare, dobrze znane wątki, ulubione hasła postaci, czy też ponownie zaczynają kombinować, jak tu zbudować miecz świetlny, dysponując jedynie tym, co ziemska technologia ma do zaoferowania.
Ja należę zarówno do grupy "piszczącej" i szukającej starej magii w nowych filmach, jak i kombinującej nad mieczem świetlnym i płaszczem Jedi (w końcu go sobie uszyję!). Ale nie kombinuję tylko nad tym, ale i nad wszelką kosmiczną zjadliwością Gwiezdnych Wojen.

Star Warsy niestety nie uszczęśliwiają nas za dużą liczbą rzeczy jadalnych, które możemy sobie obejrzeć w filmie. Expanded Universe (czyli wszelkiego typu książki, gry i inne bazujące na kanonicznych filmach) polepszają nieco sprawę, podsuwając tu i tam jakieś gwiezdno-wojenne potrawy, ale co jest w oryginalnym filmie, to jest w oryginalnym filmie.

Ostatnio udało mi się zapodać wam jak najbardziej kanoniczny chlebek Rey z "Przebudzenia Mocy", który, mówiąc skromnie, tylko tym się różnił od filmowego, że dłużej się go robiło i na pewno lepiej smakował po zrobieniu niż racje imperialne instant, z których pochodził pierwowzór. Tym razem jednak postanowiłam zrobić... deser.
Deserów w Star Wars jeszcze mniej niż normalnego, galaktycznego jedzenia, więc niestety, ach, niestety, ciastka, które wam teraz zaproponuję są tylko inspirowane Star Warsami. Chociaż czy to tak źle? Można dzięki temu, założyć, że gdyby ktoś tam wpadł na ten sam pomysł, to pewnie by je zrobił. A może już były, tylko zwyczajnie ich nie pokazano, bo nie były potrzebne? Mnożyć możliwości można w kółko, zatrzymajmy się jednak na tej ostatniej: co mógłby zjeść Wookie na deser?

Aż tak die-hard fanem nie jestem, by znać szczegóły biologiczne każdej z rasy występujących w świecie Star Wars, ale jestem dość dobrym obserwatorem. Wookie w filmie nie jadł nic. Nic też nie pił. Ani w oryginalnej, ani w prequelu, ani w nowej części. Dlatego możemy sobie gdybać i gdybając dochodzę do wniosku, że mając kły, Wookie zapewne chociaż częściowo jest mięsożerny. Patrząc na jego zainteresowanie krwawym łupem w "Powrocie Jedi", nawet na pewno. Pochodzi on jednak z planety Kashyyk, która jest jedną, wielką dżunglą, więc wobec tego rośliny Wookie też musi jeść. A zatem, gdyby Wookie zechciał spożyć deser, to na produkcie pochodzenia roślinnego raczej by się skupił. Poza tym... mam przedziwne wrażenie, że Wookie mają poczucie humoru. Przynajmniej raz dano nam posłuchać śmiechu Wookie w filmach, a skoro dowcip jest im nieobcy, to może mała igraszka deserowa? Uczynić jedzenie na swój obraz i podobieństwo? Czyli porosnąć je futrem! Deser futrzak... patrzcie, nawet Han Solo uważa, że "Futrzak" to świetna nazwa.

"Futrzak!"

Kimże więc jestem skromna ja, by zignorować tak jasne przesłanie. Wookie z rozbawieniem zobaczył by włochaty deser, obwąchał, a potem pewnie zjadł, bo i czemu nie. Same naturalne (może nieco przetworzone) rzeczy! Same słodkie! Pycha. Wookiście:D

Jeśli jeszcze dodam, że zrobienie "Futrzaków" wymaga tylko 5 składników i nie mają one absolutnie żadnego kontaktu z piekarnikiem, a jedyny problem dla mieszkańców Polski to wystarać się o składnik główny do nich, to myślę, że choćby dla samej zabawy ubabracie się, robiąc je, po pachy i wybuchając śmiechem. Nie zapominajmy też o smaku. Chrupiąca niespodzianka w środku, masa słodyczy orzechowo-karmelowej i czekoladowo-karmelowej na zewnątrz. Radocha, którą ja z nich miałam godna jest podzielenia się, więc przekazuję w dobre ręce "Futrzaki", życząc takiej samej zabawy i wam:)
Inspiracja przepisem z tej strony. Poszerzyłam go o wersję ciemniejszą, specjalnie dla tych, co są uczuleni na orzechy, jak mój synek, ale też mogliby chcieć spróbować ciastkowego żartu.

Please scroll below for the "red" recipe in english version:)



Składniki (na około 12 ciastek, zawsze jednak można dorobić więcej masy):

3 brykiety niteczkowych płatków pszennych "Shredded wheat biscuits" czyli 1 i 1/2 opakowania z paczki (spieszę wyjaśnić, że w polskich sklepach, nawet supermarketach marne są szanse, by je dostać. Żaden polski producent nie wypuścił ich na nasz rynek, dlatego jedyną szansą na zdobycie tych konkretnych płatków o specyficznej fakturze są sklepy oferujące towary spożywcze z zagranicy. Oczywiście mieszkańcy WB albo Stanów problemu z nimi na pewno mieć nie będą, ale zwykła, zasiedziała w kraju Polka te konkretne płatki może kupić na przykład na tej stronie, albo osobiście w warszawskiej filii tego sklepu.)

Na jasne "Futrzaki":
3 łyżki masła orzechowego, gładkiego
3 łyżki domowego sosu butterscotch

Na ciemne "Futrzaki":
1 czekolada gorzka
3-4 łyżki domowego sosu butterscotch
2-3 łyżki mleka



Wykonanie:

1- 2 godziny przed produkcją ciastek wyciągajmy z lodówki sos butterscotch, by się ogrzał.

Brykiety odpakowujemy z papierka i łamiemy oraz rozdzielamy poszczególne nitki do dużej miski ostrożnie tak, by zostało nam jak najwięcej długich nitek, ale brykiet był dokładnie rozdrobniony.

Na jasne "Futrzaki":
Wkładamy sos butterscotch i masło orzechowe do rondelka, mieszamy i podgrzewamy tylko na tyle, by masa zrobiła się płynna, ale nadal dało się wetknąć do niej palce i się nie poparzyć.

Rozkładamy na płaskiej powierzchni płachtę papieru do pieczenia.

Dużą szczyptę nitek pszennych wrzucamy do masy orzechowo-karmelowej i jak najdokładniej, ale delikatnie obtaczamy w masie, następnie wyciągamy  "kłaki" i robimy ciastko na papierze do pieczenia, kształtując nitki z karmelem mniej więcej w spłaszczoną kulkę, uważając by ich nie połamać.

Pozwalamy "Futrzakom" stygnąć w temperaturze pokojowej, a potem pakujemy do lodówki na całą noc.

Na ciemne "Futrzaki":

Czekoladę łamiemy drobno do rondelka, dodajemy sos butterscotch oraz mleko podgrzewamy aż powstanie nam gęsta masa, nadal jednak płynna.

Ostudzamy do chwili, gdy nadal jest płynna, ale można jej dotknąć i dalej postępujemy dokładnie jak jak z "Futrzakami" jasnymi.

Po nocy spędzonej w lodówce, można je serwować.

Rzecz jasna tą metodą i mając zapas zarówno sosu butterscotch, masła orzechowego i płatków możemy ich naprodukować znacznie więcej niż tylko dwanaście, a także możemy z nich zrobić inne cudo, na przykład na Święta Wielkanocne, dodając jeden malutki składnik. Ale to bez niego "Futrzaki" są prawdziwymi ciastkami Wookie, którymi żaden Futrzak nie pogardzi. Ani ten z galaktyki daleko, daleko stąd, ani własny, bardzo zarośnięty futrzak-mężczyzna, albo malutki łażący dywanik, który chętnie rąbnie sobie "Futrzaka" ledwie będzie wystudzony i wpakuje do buzi:)
Smacznego im wszystkim i wam, gotującym.

I niech Moc będzie z Wami!

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ingredients: (for approx. 12 cookies, but you always can make more sauces):

3 large Shredded Wheat Biscuits ( I used Nestle's)

For the bright "Fuzzballs":
3 tblspns of peanut butter, smooth
3 tblspns of home-made butterscotch sauce

For the dark "Fuzzballs":
100g dark chocolate
3-4 tblspns of home-made buttescotch sauce
2-3 tblspns of milk


The making of:

Remove the butterscotch sauce from the fridge 1-2 hours before making a cookies, so it had a room temperature.

Carefully break apart shredded wheat biscuits so that they are completely broken up but there are still lots of long strands, and put the strands into the large bowl.

For the bright "Fuzzballs":
Put your butterscotch sauce and peanut butter into a small pot, mix, and the heat it up a little so it became liquid but still possible to touch with bare hand.

Put a sheet of baking paper on a flat surface.

Put a large pinch of strands into the caramel-peanut butter sauce and carefully mix them together. Form into a clump and put into a baking paper, forming a "fuzzball".

Let them harden in a room temperature, and then put into a fridge for the whole night.

For the dark "Fuzzballs":
 Chop a chocolate for a smaller pieces, put it together with a butterscotch and milk into a small pot, mix it and melt together, so to get a liquid, yet possible to touch sauce.

If it is too hot, let it cool a little, but it still has to be liquid so to form a "fuzzballs". Then do exactly the same steps as with the "bright fuzzballs".

After they spent the night in the fridge, you may serve the cookies to your guests.

Having some more shredded wheat, butterscotch sauce and peanutbutter, and chocolate you can always make some more of then, than just 12 pcs. You can also add one little ingredient and create a wonderful little treat for the Easter. I promise your guests will love it: Wookie, or nor.

Cheers and may the Force be with you!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz