Upały jak ta lala. Człowiek w takim czasie wybitnie zaczyna zamiast ssaka przypominać gada, a tak konkretnie żmiję. Jak się gdzie położy, niezależnie, czy w ciepłej plamie, czy na plaży plackiem, na leżaku, czy za szczelnie zasłoniętymi żaluzjami w chłodnym domku, tak nie ma absolutnie ochoty się ruszać, póki na niego nie nadepną. A wtedy kąśliwe "patrz, gdzie leziesz", brzmi ostrzej niż wbicie jadowych, gadzich kłów w nieopatrzną stopę.
I pomyśleć, że to ledwie koniec czerwca, lipiec za pasem, a już 35 stopni na termometrach i każdemu bije w najlepsze w dekiel z gorąca. I co gorsza, takie zachowanie się przenosi na sąsiadów, jak zaraza morowa. "Kacze Bojówki" wygadują gorsze bzdury, niż w chłodnej porze, Anglicy Brexitują się z Unii tylko po to by zaraz odwoływać to, że chcą się Brexitować i żądają nowych referendów,bo..., a mężczyźni zachowują się jak kobiety, zmieniając zdanie co pięć minut i sprawiając, że wątpimy w istnienie logicznego, męskiego pomyślunku, co przecież zwykle jest nam na rękę. Jak oni są od logicznego myślenia, to nam wolno a nawet powinnyśmy robić głupoty, dla zachowania równowagi na świecie.
Chyba już więc jasnym jest, czemu zdecydowanie wolę jesień o lata i to nie tylko dlatego, że alergia wtedy mnie nie atakuje. Myśli się jaśniej i więcej chce przez 20 stopniach, niż przy prawie 40.
Plusem gorąca za to jest to, że najsmaczniejsze owoce dojrzewają w ekspresowym tempie. Truskawki powoli się kończą, poziomki, przynajmniej u mnie w skrzynce balkonowej, czerwienieją pięknie i każdego dnia czerpiemy z tego ogromną przyjemność z Małym, buszując wśród zielonych liści i wyłuskując kolejne, malutkie, smaczne skarby.
No i pojawiły się już rabarbar i czereśnie. Ten pierwszy owoc (warzywo? chwast? cokolwiek to jest, opinie są podzielone) już trafił w moje ręce i pod nóż i to bynajmniej nie do prozaicznego przyozdobienia nim ciasta. W wasze ręce już wkrótce teleportują się zatem dwa wspaniałe przepisy na przetwory z rabarbaru. Wpierw jednak, ze względu na te straszne upały postanowiłam dać wam coś czereśniowego, mokrego, do picia litrami. Szczególnie, że właśnie teraz jest pora na te najlepsze czereśnie. Twarde, jeszcze bez robactwa, za to słodkie. Nie trzeba się przy nich przejmować drylowaniem i wyganianiem potencjalnych podjadaczy przy pestce (bo przecież do napoju wkładki mięsnej nie dodamy), a i się nie przepracujemy przy tym. Zaskakujący dodatek mięty natomiast doda napitkowi niezwykłego, orzeźwiającego smaku, nie gasząc czereśniowego aromatu.
Nie na darmo przepis na ten kompot jest jednym z tych starszych, które postanowili opisać autorzy książki: "Kuchnia Słowian czyli o poszukiwaniu dawnych smaków". Z tej rozkosznej książki mieliście przyjemność poznać już przepis na polewkę grzybową. Teraz więc ponownie coś mokrego, odpowiadającego na pytanie, jakie dosyć często pada na imprezach historycznych ze strony odwiedzających ku nam, kobietom-rekonstruktorkom, pilnującym kotła z jadłem: co pili nasi przodkowie?
Rzecz wiadoma, że nie herbatę i kawę. Ci wcześni byli przecież ludem zbieraczy i hodowców, więc żyli z tego, co dała natura, zaleźli lub wyhodowali. Również, co upędzili. Wina, piwa i miody na pewno i z całą pewnością mogę wam powiedzieć, że smakowały inaczej niż nasze obecne, choćby dlatego, że mój ślubny nastawił miód wedle jednej ze starych receptury i już teraz smakuje on znacznie lepiej niż wszystkie "butelkowce" świata razem wzięte. Jednak nie tylko alkoholiczne rzeczy się piło.
Przede wszystkim więc mleko, wodę, napary owocowe i ziołowe, lub też, jak w przypadku bohatera dzisiejszej felki - napój owocowo-zielny. Wiadomo, woda smaku nie ma, a dawni słowianie różnili się od obecnych tylko okolicznościami, w których przyszło im istnieć, na pewno nie potrzebami kubków smakowych. Skoro więc mieli pod ręką mnóstwo smacznych owoców i miód - czemu by nie dosmaczać wody powszedniej i zrobić z niej przysmak?
A kop jakiego nam daje kawa i herbata? Jak wobec tego wstawał jeden z drugim o 5 rano, bo zwierzęta gospodarskie oporządzić, wyjmując przyzwyczajenie? Ano teiny i kofeiny nie było bez kawy i herbaty, kawa w Arabii, a herbata w Chinach w tamtych czasach, więc nasi zacni przodkowe do swych napitków szczodrze dodawali zioła, które zawierały ekwiwalent różnych takich substancji pobudzających, a przy tym i zdrowsi byli, bo oprócz pobudzaczy, spożywali przy tym wiele witamin i mikroelementów, hurtowo pobudzając się i lecząc różne przypadłości.
Mięta, której bez wątpienia używali jest cudownym zielem na gorąco. Można z niej zrobić syrop, wywar na żołądek, zjeść listki na surowo lub dodać do dowolnego napoju jako dosmaczać i cieszyć się chłodnym posmakiem, jaki mu zapewni. A ponieważ solo ma smak, za którym nie każdy przepada, można spokojnie go zamaskować wyraźniejszym owocowym.
Spróbujcie w te upalne dni staropolskiego napoju z czereśni i mięty, a zdecydowanie nie zawiedziecie się jego niezwykłym smakiem. I nie przepracujecie, bo w sumie robi się sam. Nam pozostaje tylko zagotować go i wyłączyć, a potem czekać aż wystygnie. I tyle. Praktyczni przodkowie bez wątpienia by chwalili, a my... cóż... do dna:)
Please scroll below for the "red" recipe in english version:)
Składniki:
1/2 litra owoców czereśni (wczesnych, tych niezarobaczonych)
2 gałązki mięty ogrodowej
1 i 1/2 litra wody
Wykonanie:
Czereśnie myjemy, pozbawiamy liści i ogonków, sprawdzamy, czy nie posiadają dziurek, świadczących, że robak się zagnieździł i w przypadku, gdyby były "czyste", wrzucamy do gotującej się wody jak leci.
Jeżeli jednak mają robaki, trzeba będzie je poprzecinać, przy tym i wydrylować, robaków się pozbyć i wtedy owoce wrzucać do wrzątku.
Zagotowujemy wodę z czereśniami, gotujemy napój jeszcze przez około 5 minut.
Po tym czasie zdejmujemy garnek z ognia, dorzucamy opłukane gałązki mięty w całości i odstawiamy napój do ostudzenia.
Przed spożyciem możemy miętę wydobyć z napoju, albo zostawić, zależnie jak intensywny smak lubimy.
Smacznego:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ingredients:
1/2 litre of sweet cherries
2 sprigs of spearmint
1 and 1/2 litre of water
The making of:
Wash sweet cherries, remove the leaves and stems, check if it is clean of worms, and drop them into the boiling water.
If there are worm-holes noticed, be sure to check every berry, remove the stones, and only after that, drop them into the boiling water.
Boil the water once again with a sweet cherries inside, and let it boilng for another 5 minutes.
Move the pot of the fire, drop the sprigs of spearmint inside and let it to cool completelly.
Before the serving, remove the spearmint sprigs. You may also leave it inside, depending on how strong the taste of mint you prefer.
Cheers:)